- Jestem bardzo zadowolony. Pięć lat temu, kiedy rozpoczynała pracę poprzednia Komisja Europejska, nie mieliśmy Polaków w żadnym gabinecie (poza gabinetem polskiej komisarz ds. polityki regionalnej Danuty Huebner - red.). Teraz Polska ma Polaków w kluczowych miejscach, jak stary gracz unijny - powiedział Dowgielewicz. Agnieszkę Skuratowicz przyjęła do swego gabinetu wiceprzewodnicząca KE i szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Ponadto Polacy będą pracować u: czeskiego komisarza ds. rozszerzenia i polityki sąsiedzkiej, niemieckiego komisarza ds. energii, hiszpańskiego komisarza ds. konkurencji, austriackiego komisarza ds. polityki regionalnej, luksemburskiej komisarz ds. sprawiedliwości i wolności obywatelskich, duńskiej komisarz ds. zmian klimatycznych i rumuńskiego komisarza ds. polityki rolnej. Sukcesem, jak ocenił Dowgielewicz, jest też przyjęcie Polki Magdaleny Canowieckiej do gabinetu nowego przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. W większości ci Polacy to osoby, które już były w Brukseli, pracując w unijnych instytucjach (poza dwiema, które przyjechały z ministerstw z Warszawy). Przejście do pracy w gabinetach KE to awans, bo są one postrzegane jako najbardziej prestiżowe i polityczne miejsce pracy w unijnej hierarchii. W gabinecie każdego z komisarzy może pracować tylko sześć osób (nie licząc sekretariatu, asystentów i kierowców), z czego maksymalnie trzy mogą być tej samej narodowości, co komisarz. To one przygotowują stanowisko danego komisarza w sprawie wszystkich decyzji, które kolegialnie podejmuje KE. Trzech Polaków będzie pracować także u polskiego komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego. Jak powiedział Lewandowski, do pracy u niego zgłosiło się przynajmniej kilkudziesięciu poważnych kandydatów. - Zgłaszali się sami lub za pośrednictwem ambasad, nowych i starych komisarzy oraz z innych rekomendacji - powiedział komisarz. Szefem gabinetu Lewandowskiego będzie Luksemburczyk Marc Lemaitre, który pracował wcześniej z polskimi poprzednimi komisarzami: Danutą Huebner i Piotrem Sameckim. Wcześniej, jako główny doradca premiera Luksemburga Jean-Claude'a Junckera odpowiadał za negocjacje perspektywy finansowej na lata 2007-13 z ramienia luksemburskiej prezydencji. - To doskonały wybór. Lemaitre to bardzo solidna firma - ocenił Dowgielewicz. Dowgielewicz jeszcze jako szef UKIE wielokrotnie interweniował w sprawie zatrudnienia Polaków w KE, w tym na stanowiskach urzędniczych na wszystkich szczeblach hierarchii. Bowiem - jak wynika z najnowszych danych z 1 lutego br. - ponad pięć lat po wejściu do Unii Europejskiej Polska wciąż nie obsadziła przyznanej jej puli stanowisk w Komisji Europejskiej. W tej liczącej blisko 25 tys. urzędników instytucji pracuje 1176 Polaków. Stanowi to 88 proc. z 1341 miejsc przyznanych Polsce indykatywnie, jako cel do osiągnięcia do 2010 roku. To najgorszy wynik spośród wszystkich państw, które wstąpiły do UE w 2004 roku; pozostałe wypełniły już swe narodowe pule albo nawet je przekroczyły. Aż 530 Polaków w KE pracuje na najniższych w unijnej hierarchii stanowiskach asystenckich i w sekretariatach. Na razie tylko jeden Polak - Jan Truszczyński - dostał nominację na najwyższe w hierarchii stanowisko dyrektora generalnego (ds. edukacji i kultury, od 1 maja 2010 roku). Drugim Polakiem zajmującym najwyższe rangą stanowisko kategorii A15/16 jest Jerzy Plewa, który jest wicedyrektorem generalnym w dyrekcji ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich. To niewiele, zważywszy, że w całej KE obsadzonych jest w sumie prawie 300 stanowisk A15/16. Ale z drugiej strony KE planowała, że do 2010 roku każde z 10 nowych państw unijnych zatrudni tylko jedną osobę na stanowisku A15/16. Jeżeli chodzi o nieco niższe rangą stanowiska typu A14 - zwykłych dyrektorów i głównych doradców - to z 16 przyznanych Polsce stanowisk udało się dotąd obsadzić 11. W grupie średniego personelu kierowniczego kategorii A9-A12 (kierownicy działów), Polsce przypadają do 2010 roku 74 miejsca, z czego obsadzonych jest na razie 54. Przez ostatnie pół roku zatrudnionych na tym szczeblu zostało kilkunastu Polaków, bowiem KE organizuje wewnętrzne konkursy dla obywateli Polski, Czech i Słowacji, by zapełnić limity. Inne nowe kraje nie mają z tym problemów: np. Węgry z planowanych dla nich 27 stanowisk A9-A12 obsadziły 26, Litwa - 13 z 13, a Łotwa - 14 z przyznanych 9. W uchodzącej za najbardziej atrakcyjną dyrekcji ds. stosunków zewnętrznych KE pracuje zaledwie 25 Polaków na 662 zatrudnionych, zaś na ponad 1000 pracowników w reprezentacjach KE na świecie przypada zaledwie 11 Polaków. Polski rząd zabiega, by zwiększyć udział Polaków w budowanej Europejskiej Służbie Działań Zewnętrznych, która będzie podlegać szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Jedna trzecia dyplomatów ma pochodzić z krajów członkowskich. Na razie rząd zgłosił kandydaturę Andrzeja Ananicza na przedstawiciela UE w Afganistanie. Najwięcej Polaków - 80 - pracuje w dyrekcji generalnej ds. tłumaczeń, co nie dziwi, bo to największa komisyjna dyrekcja (2,3 tys. pracowników), a unijna polityka wielojęzyczności wymusiła szybkie zatrudnienie lingwistów z Polski. Kolejne pod względem popularności są dyrekcja ds. wewnętrznych i sprawiedliwości oraz dyrekcja ds. konkurencji (po 62 Polaków). Na dalszych miejscach są: rolnictwo, zdrowie, środowisko i zatrudnienie. Nowi komisarze oraz ich gabinety rozpoczynają pracę natychmiast po zaprzysiężeniu Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Jose Manuela Barroso we wtorek przez Parlament Europejski w Strasburgu.