- Śledzimy sytuację bardzo uważnie - powiedziała rzeczniczka KE Christiane Hohmann. Dodała, że w poniedziałek unijny komisarz ds. energii Andris Piebalgs rozmawiał zarówno ze stroną rosyjską, jak i ukraińską. - Komisarz wezwał obie strony do rozwiązania konfliktu w drodze negocjacji - powiedziała rzeczniczka. Przypomniała, że KE wciąż traktuje konflikt jako "dwustronny spór handlowy" między Ukrainą i Rosją. Rosja zapewnia jedną czwartą unijnego zapotrzebowania na gaz; 80 proc. dostaw idzie przez Ukrainę. Tymczasem dostawy surowca na rok 2009 dla Ukrainy są pod znakiem zapytania. Przez cały ostatni dzień 2008 r. na linii Moskwa-Kijów trwała wojna na oświadczenia i wypowiedzi. Chodzi o 2 mld dolarów, jakie Ukraina jest winna rosyjskiemu Gazpromowi za dostarczony gaz. Po południu prezes Gazpromu Alieksiej Miller zagroził, że jeśli do północy nie będzie przełomu w rozmowach, nie będzie żadnych podstaw do przesyłania gazu poza granice celne Federacji Rosyjskiej. Jak powiedział, Ukraina nie zwróciła Gazpromowi długów za dostarczony jej gaz, a rozmowy z Naftohazem Ukrainy o kontrakcie gazowym na 2009 r. utknęły w martwym punkcie. Naftohaz poinformował, że Ukraina nie zapłaci w tym roku za gaz rosyjski nic więcej ponad 1,5 mld dol., które już przekazała. KE na 9 stycznia zapowiada spotkanie unijnych koordynatorów ds. gazu (eksperci z krajów członkowskich), "by dokonać oceny sytuacji w wyniku sporu". Grupa powstała w 2006 roku w wyniku poprzedniego sporu gazowego między Moskwą a Kijowem (na przełomie 2005/2006 r.), który doprowadził do ograniczania przez Rosję dostaw gazu dla Ukrainy, przez co spadł tranzyt tego surowca z Rosji do UE. KE przyznaje, że tegoroczny ukraińsko-rosyjski spór gazowy jest bardzo poważny, ale konsumenci w UE mogą być spokojni, że gazu nie zabraknie - unijne magazyny są bowiem wypełnione w 90 proc. Także władze w Kijowe zapewniają, że tranzyt na Zachód jest bezpieczny.