"Program relokacji uchodźców to dobry program pod warunkiem, że zacznie funkcjonować" - powiedział Awramopulos na konferencji prasowej w Brukseli. "Teraz on nie działa i wiemy dlaczego" - dodał. Jak poinformował, od momentu uruchomienia programu w październiku ubiegłego roku udało się przemieścić jedynie 497 uchodźców, którzy dotarli do Włoch i Grecji.Zdaniem komisarza powodem tej sytuacji jest to, że państwa unijne ociągają się z wdrożeniem ubiegłorocznych decyzji dotyczących rejestracji i pobierania odcisków palców od uchodźców, a takze udostępnienia miejsc dla uchodźców przemieszczanych z Włoch i Grecji. "Dlatego - poinformował - wysłałem w środę list do ministrów spraw wewnętrznych wszystkich państw UE, przypominając, że ciążą na nich zobowiązania". "Naszym celem nie jest jednak obwinianie się nawzajem, ale podzielenie się odpowiedzialnością oraz znalezienie rozsądnych dróg wyjścia z obecnego kryzysu" migracyjnego - dodał Awramopulos. We wrześniu 2015 roku państwa UE zgodziły się na przejęcie od Włoch i Grecji w sumie 160 tysięcy uchodźców w ciągu dwóch lat. Miało to odciążyć te dwa kraje, zmagające się z napływem migrantów przez Morze Śródziemne. Warunkiem było utworzenie przez Grecję i Włochy tzw. hotspotów, czyli punktów rejestracji i identyfikacji uchodźców, aby odróżnić osoby potrzebujące azylu od imigrantów ekonomicznych. Hotspoty ciągle nie działają zgodnie z planem, a KE wytknęła niedawno Grekom i Włochom, że nie pobierają odcisków palców od większości migrantów. Według Awramopulosa od grudnia sytuacja jednak bardzo poprawiła się zarówno w Grecji, jak i we Włoszech. Do 15 lutego Grecy mają dokończyć prace nad stworzeniem pięciu hotspotów na greckich wyspach położonych w pobliżu Turcji (na razie działa tylko jeden, na Lesbos), a także dwóch centrów relokacyjnych w kontynentalnej części kraju. "Jest kwestią dni, zanim system hotspotów zacznie działać" - ocenił Awramopulos. Odsetek migrantów, od których władze pobierają odciski palców wzrósł z 8 proc. we wrześniu 2015 roku do 78 proc. w styczniu br. Na greckich wyspach rozmieszczono też około 470 funkcjonariuszy unijnej agencji ds. ochrony granic Frontex oraz Europejskiego Biura Wsparcia w Dziedzinie Azylu (EASO). Zapewniono ponad 30 tysięcy miejsc tymczasowego zakwaterowania uchodźców. We Włoszech działają dwa hotspoty (na Lampedusie i w Pozzallo na Sycylii), a niebawem ruszy trzeci (w Trapani). Władze pobierają odciski palców od ok. 87 proc. migrantów; we wrześniu 2015 roku było to 36 proc. Włosi odsyłają imigrantów zarobkowych do Nigerii, Egiptu i Tunezji, prowadzą też rozmowy na ten temat z władzami kilku kolejnych krajów afrykańskich. W 2015 roku przymusowo odesłano 14 tysięcy imigrantów bez prawa do azylu. Według danych KE w 2015 roku blisko 880 tysięcy migrantów przeprawiło się z Turcji do Grecji, a większość z nich udała się dalej na północ przez Bałkany Zachodnie w kierunku bogatych krajów UE. Leżąca na tym szlaku Austria zwróciła się o tymczasowe zawieszenie jej zobowiązań do przejmowania uchodźców w ramach relokacji z Włoch i Grecji. W środę Komisja Europejska poinformowała, że tymczasowo zmniejszyła "kontyngent" dla Austrii o 30 proc. W miniony piątek austriacki minister finansów Hans Joerg Schelling napisał list do KE, w którym wskazał, że w 2015 roku jego kraj przyjął 90 tysięcy azylantów, niemal trzykrotnie przekraczając swoje możliwości finansowe i infrastrukturalne. Dodatkowe koszty dla budżetu austriackiego Schelling ocenił na 600 mln euro i zaproponował, by z budżetu UE zrekompensowano krajom przyjmujących uchodźców większe wydatki. Według austriackich mediów Schelling chce, by pieniądze na ten cel pochodziły m.in. z funduszu na politykę azylowa, na sytuacje nadzwyczajne, a także z niewykorzystanych środków na fundusze strukturalne UE. Austria może poruszyć ten temat na piątkowym spotkaniu ministrów finansów państw UE w Brukseli. Komisja Europejska ostrożnie odniosła się do propozycji austriackiego ministra. Jak wskazał Awramopulos, z budżetu UE zmobilizowano około 10 mld euro na działania związane z kryzysem uchodźczym i wsparcie krajów, najbardziej dotkniętych tym problemem. Z Brukseli Anna Widzyk