Nazarbajew gościł w Stanach Zjednoczonych na zaproszenie Donalda Trumpa. Punktem kulminacyjnym podróży za ocean było posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, zorganizowane przez Kazachstan, który sprawuje teraz w niej prezydencję. Za główny temat debaty uznano "nierozprzestrzenianie broni masowego rażenia". Na miejscu nie zabrakło przedstawicieli państw Rady Bezpieczeństwa ONZ, wśród których znaleźli się Andrzej Duda i Donald Trump. Posiedzenie Rady Bezpieczeństwa było już trzecią okazją Nursułtana Nazarbajewa do rozmowy z głową polskiego państwa. Do pierwszego spotkania obu prezydentów doszło w 2016 r. w Polsce. Nazarbajew i Duda podpisali wtedy deklarację o współpracy gospodarczej między Polską i Kazachstanem. Obaj prezydenci rozmawiali też w czerwcu 2017 r. w Astanie podczas wystawy Expo. "Moja wizyta w Kazachstanie ma na celu dalsze pobudzenie współpracy gospodarczej" - deklarował wówczas Andrzej Duda. "Między naszymi krajami rozwijają się obecnie dynamicznie stosunki gospodarcze. Stale rośnie liczba polskich przedsiębiorstw, które działają w Kazachstanie" - podkreślał Nazarbajew. Faktem jest, że wartość kazachsko-polskiej wymiany handlowej ciągle rośnie (nie licząc drobnego spadku z 2015 r.), a w ciągu ostatnich sześciu lat eksportem towarów do Kazachstanu trudniło się ponad 1400 polskich firm. Przedsiębiorstwa z naszego kraju działają przede wszystkim w sektorze gazowo-naftowym. Przyjmowany z honorami w USA Nursułtan Nazarbajew i rządzone przez niego państwo przeżywają swoje pięć minut. Kim jest kazachska głowa państwa i jak wygląda rządzony przez niego kraj? Trudno porównać pozycję kazachskiego prezydenta do roli europejskich odpowiedników. Sam Nazarbajew bywa niekiedy opisywany jako "azjatycki satrapa", wypominane są mu długoletnie, autorytarne rządy i aresztowania polityczne. Ten sam prezydent jest jednak chwalony za wdrożenie reform, które wyrwały kraj z postsowieckiej przestrzeni. Wszystko to sprawia, że trudno jednoznacznie ocenić Nursułtana Nazarbajewa. Wydaje się, że Kazachstan to jego prywatny folwark, ale prezydent mimo wszystko dba, by uzyskać z tego folwarku obfite plony dla siebie i kraju. Rzecz w tym, że swoje żniwa zbiera w dość kontrowersyjny sposób. Ojciec narodu Niewykluczone, że historia zapamięta Nazarbajewa jako postać na miarę Mustafy Kemala Atatürka. Nazarbajew jest prezydentem Kazachstaniu od 1991 r., wcześniej - w 1989 r. - został pierwszym sekretarzem Komunistycznej Partii Kazachskiej SSR. Oznacza to, że rządzi krajem nieprzerwanie od 29 lat. W międzyczasie wsławił się kilkoma rewolucyjnymi pomysłami. W 1997 r. zadecydowano o przeniesieniu stolicy kraju z Ałmat do niewielkiej Akmoły. W ciągu 20 lat Akmoła przerodziła się w nowoczesną metropolię - porównywaną z Dubajem Astanę, która imponuje drapaczami chmur, futurystycznymi konstrukcjami i niespotykanym rozmachem. Kolejnym pomysłem Nazarbajewa jest zmiana alfabetu. Język kazachski nadal zapisywany jest cyrylicą, jednak prezydent podpisał w październiku zeszłego roku dekret o zmianie alfabetu z cyrylicy na łaciński. Zmianę podyktowały względy symboliczne i pragmatyczne. To przede wszystkim świadectwo odejścia od wpływów moskiewskich, na co zresztą zwracali uwagę publicyści w Rosji. Poza tym, jak przyznał sam Nazarbajew, łacina jest alfabetem "nowoczesności, technologii, edukacji i nauki". Od bieżącego roku wszystkie osoby rozpoczynające naukę języka kazachskiego, będą korzystały z podręczników z nowym alfabetem. Wyjątkowa pozycja Nursułtana Nazarbajewa została oficjalnie podkreślona w 2012 r. Właśnie wtedy prezydent otrzymał tytuł Jełbasy, co może być przetłumaczone jako "przywódca narodu". Mimo to, można mieć poważne wątpliwości co do prawidłowości przejęcia władzy przez Nazarbajewa. Według raportów OBWE w kraju "nie zrealizowano jeszcze reform niezbędnych do przeprowadzenia rzeczywiście demokratycznych wyborów". Prezydent regularnie zdobywa ponad 95 proc. poparcia, a kazachskie media oskarżane są o tworzenie "klimatu narzucającego autocenzurę". Nazarbajew w trakcie swojego urzędowania zmagał się z kilkoma kryzysami. Do najpoważniejszego doszło w roku 2015. Prezydent ogłosił wtedy rozpisanie przedterminowych wyborów. Dlaczego do tego doszło? Przed ponad dwoma laty okazało się, że członkostwo w Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej wiąże się ze stratami dla państwa. W kraju rosły nastroje antyrządowe, a władza obawiała się, że Kazachstan może powtórzyć ukraiński scenariusz. Kolejnym problemem był spadek cen ropy - głównego surowca wydobywanego w kraju. Oficjalnie celem wyborów było zatem zapewnienie stabilności gospodarczej w państwie. Tak naprawdę jednak przyspieszone wybory miały wzmocnić pozycję prezydenta. Głosowanie było obserwowane przez OBWE/ODIHR, Wspólnotę Niepodległych Państw i Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Chociaż wybory spełniły - zdaniem niektórych obserwatorów - normy i standardy Unii Europejskiej, OBWE uznała, że Kazachstan wciąż nie wdrożył potrzebnych reform wyborczych, a wolność wypowiedzi w kraju jest dyskusyjna. Główny zarzut stawiany władzom to ograniczenie niezależności mediów, które "tłumi debatę publiczną". Organizacja odnotowała też "poważne uchybienia i proceduralne nieprawidłowości" podczas głosowania. Niezależnie od wątpliwości, mandat Nazarbajewa po raz kolejny zyskał legitymację. Jełbasy otrzymał 97,7 proc. ważnych głosów, przy ponad 90-procentowej frekwencji. Dla porównania - Aleksander Łukaszenka podczas ostatnich wyborów prezydenckich na Białorusi uzyskał wynik 84.09 proc. Co z oponentami? Jak widać, sposób wyboru prezydenta i jego utrzymanie się przy władzy są dość dalekie od przyjętych w demokratycznym świecie standardów. Również podejście do przeciwników politycznych i obrońców praw człowieka przypomina praktykowane przez wschodnie dyktatury procedury. Najgłośniejszym przypadkiem represji w Kazachstanie było postępowanie wobec Wadima Kuramszyna - obrońcy praw człowieka, skazanego na 12 lat pobytu w kolonii karnej. Kuramszyn przed aresztowaniem działał aktywnie na rzecz obrony praw więźniów. Dzięki niemu kazachskie społeczeństwo dowiedziało się o licznych przypadkach łamania praw człowieka i skrajnie trudnych warunkach w tamtejszych miejscach odosobnienia, które niewiele wspólnego mają z zachodnimi zakładami karnymi. Kuramszynowi postawiono zarzut wymuszenia pieniędzy, cała sprawa rozpoczęła się w 2012 r. Podejrzany od samego początku twierdził, że jest niewinny, a postępowanie i dowody zostały sfabrykowane. Kolejnym zarzutem dla aktywisty było przyjęcie łapówki. Obserwatorzy z fundacji Otwarty Dialog nie mieli wątpliwości - Wadim Kuramszyn został więźniem sumienia. Zdaniem narzeczonej osadzonego, funkcjonariusze kazachskich służb specjalnych niejednokrotnie proponowali mu łapówki oraz grozili użyciem przemocy fizycznej. Wszystko po to, by Kuramszyn "dobrowolnie" zrezygnował ze swojej działalności. Kolejną, szeroko komentowaną i budzącą kontrowersje sprawą były tzw. zamieszki w Żangaozen, do których doszło w 2011 r. Zamieszki były konsekwencją strajku zorganizowanego przez pracowników rafinerii naftowych, a ich bezpośrednią przyczyną stały się niskie płace i dramatyczne warunki w zakładach pracy. Protestujący spalili budynki i samochody, usiłowali również podpalić siedzibę kompanii naftowej Ozenmnajgaz. W wyniku zajść, oficjalne obchody 20-lecia niepodległości Kazachstanu zostały zakłócone. Efekt? Na ulice wyszła policja, która zdecydowała się otworzyć ogień do protestujących. Według danych Prokuratury Generalnej Kazachstanu zginęło wtedy 14 osób, a 64 zostały ranne. Amnesty International donosiła o przypadkach tortur, które miały doprowadzić nawet do śmierci przesłuchiwanych. Władimir Kozłow, najważniejszy przeciwnik polityczny i lider partii opozycyjnej uznał, że rzeczywista liczba ofiar jest zdecydowanie większa, niż podane przez władze statystyki - polityk mówił o 45 ofiarach śmiertelnych i przynajmniej tysiącu rannych. Wielu protestujących zostało później skazanych m.in. za "zniesławienie" i "podżeganie do społecznej nienawiści". Specjalny sprawozdawca ONZ ocenił, że Kazachstan stosuje "despocję prawa", która ma na celu nadmierne ograniczenie wolności zgromadzeń. Władimir Kozłow, podobnie jak Kuramszyn, poniósł konsekwencje swojej aktywności. A trzeba przyznać, że historia jego działalności polityczno-społecznej jest całkiem bogata. Kozłow zaangażował się w politykę w 2001 r. jako członek partii Demokratyczny Wybór Kazachstanu, która kilka lat później zmieniła nazwę na "Alga!". Kozłow jest demokratą. W 2004 r. wspierał Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, wielokrotnie gościł w zachodnioeuropejskich parlamentach, odwiedził również polski Sejm. Polityk od zawsze działał jako propagator rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, był gorącym orędownikiem integracji i współpracy z europejskimi i unijnymi instytucjami. W 2011 roku chciał kandydować na urząd prezydenta, ale został usunięty z listy przez władze. To był początek końca Kozłowa, który stał się prawdziwym kozłem ofiarnym polityki Nazarbajewa. Niedługo po zaangażowaniu w protesty w Żanaozen, policja aresztowała Kozłowa, a proces sądowy rozpoczął się w sierpniu 2012 r. Polityk został oskarżony o "nawoływanie do obalenia ustroju konstytucyjnego", "podżeganie do nienawiści społecznej", a nawet o "utworzenie i kierowanie zorganizowaną grupą w celu dokonania jednego lub kilku przestępstw, a także udział w takiej grupie". Wobec takich zarzutów, wyrok mógł być tylko jeden - siedem i pół roku pozbawienia wolności. Kozłow odsiadywał swoją karę w Pietropawłowsku na Syberii. Warunki, w jakich przebywał, są spartańskie, mężczyzna miał utrudniony kontakt z bliskimi i kłopoty z dostępem do opieki medycznej. Ostatecznie Nazarbajew ugiął się presji zachodnich obserwatorów i w 2016 roku wypuścił Kozłowa na wolność. Satrapa w USA Mimo że model rządów i sposób radzenia sobie z politycznymi adwersarzami przypomina zdecydowanie wschodni styl prowadzenia władzy, Nazarbajew został przywitany w styczniu z honorami przez Donalda Trumpa, który nie omieszkał pochwalić się wizytą kazachskiego prezydenta na Twitterze. Nazarbajew gościł wprawdzie w Stanach Zjednoczonych już siedmiokrotnie, ale to wizyta z początku 2018 roku jest uznawana za najważniejszą. Bliska współpraca obu krajów rozpoczęła się w 2014 r. Podpisano wtedy porozumienie wojskowe, w ramach którego USA zobowiązały się do modernizacji kazachskiej armii. Sympatia Trumpa wiąże się geopolitycznymi zainteresowaniami Nazarbajewa, które determinuje położenie kraju na mapie. Początkowo, po odzyskaniu niepodległości, Kazachstan dobrowolnie znalazł się w rosyjskiej strefie wpływów. Teraz, jako członek globalnej inicjatywy Pasa i Szlaku, kraj intensywnie współpracuje z Chinami, chociaż ten kierunek spotyka się czasami z niezrozumieniem kazachskiego społeczeństwa, tradycyjnie niepałającego sympatią do Chińczyków. Wielu Kazachów obawia się wykupu ziemi przez chińskich przedsiębiorców. W związku z tym, w 2014 r. kazachski prezydent przedstawił własny plan stymulacji gospodarki nazwany "Świetlista Droga". Ambitny program zakłada przeznaczenie 9 mld dolarów na rozbudowę infrastruktury transportowej, przemysłowej i energetycznej. Nazarbajew chce również utrzymać wzrost gospodarczy na poziomie 5 proc. PKB. Władze w Kazachstanie już od jakiegoś czasu pozbywają się rosyjskich firm ze strategicznych gałęzi gospodarki. Na miejsce dawnych partnerów wchodzą przedsiębiorstwa z Europy. Tym samym, położony między Chinami a Rosją Kazachstan staje się strategicznym partnerem dla państw Europy i USA, zwłaszcza, że w 2020 r. ma się zakończyć skrojony na wielką skalę proces prywatyzacji państwowych firm. Kazachstan idzie na Zachód? Wprowadzone przez Nazarbajewa wolty dowodzą jego politycznym talentom. Kazachowie przez lata wykorzystywali rosyjską protekcję po to, by umacniać własne państwo pod względem gospodarczym, neutralizować zagrożenia zewnętrzne i rozwijać kontakty gospodarcze z państwami spoza regionu. Konsekwencją tej świadomej decyzji jest obecna wizyta w USA i opiewające na 7,5 mld dolarów kontrakty zawarte między oboma państwami. USA i Chiny to główni rywale gospodarczy, dlatego prężnie rozwijające się państwo Nazarbajewa stało się niezwykle atrakcyjne dla amerykańskich interesów w Azji Środkowej. W ostatnich latach wybudowano tam setki kilometrów dróg. Wydaje się, że Kazachstan chce stać się typowym krajem tranzytowym, łączącym Azję z Europą, a co za tym idzie - z USA. W dalszej perspektywie Kazachstan ma zatem olbrzymie szanse na zostanie liderem gospodarczym w regionie. Wizyta Nazarbajewa rozpoczęła się w Waszyngtonie. Podczas swojego przemówienia prezydent poruszył temat stosunków rosyjsko-amerykańskich. Wypowiedź Nazarbajewa, który ubolewał nad niską jakością relacji między Moskwą a Waszyngtonem, doskonale podsumowuje jego podejście do współpracy z Rosją i USA. Z drugiej strony, komentująca wizytę gazeta "Kommiersant" odnotowała, że Rosja i Kazachstan konkurują ze sobą w sferze eksportu żelazostopów do USA. Szeroko komentowana wizyta daje szansę na podniesienie międzynarodowego statusu Astany. Poza korzyściami gospodarczymi i wizerunkowymi, Nazarbajew liczy również na udział w uregulowaniu kryzysu w Afganistanie i Iraku. Zdaniem prezydenta, kraj spełnia warunki do tego, by mediować w konflikcie. Zaangażowanie w ten spór pozwoliłoby Nazarbajewowi oddalić zarzuty o łamanie praw człowieka w Kazachstanie. Wszystko to sprawia, że Nursułtan Nazarbajew widziałby się w roli sojusznika Stanów Zjednoczonych. "Kazachstan docenia wsparcie USA dla naszej niezależności i integralności terytorialnej" - powiedział w Waszyngtonie prezydent. Świetlana przyszłość? Kazachstan przeżywa teraz prawdziwe pięć minut chwały. Państwo właśnie sprawuje swoją prezydencję w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, organizuje prestiżową debatę w Nowym Jorku, a w czerwcu zeszłego roku Astana była gospodarzem wystawy Expo 2017. Widać wyraźnie, że pozycja międzynarodowa Kazachstanu pnie się w górę, tym bardziej, że to bogaty w złoża naturalne kraj, wśród państw postsowieckich jest drugim po Rosji producentem ropy naftowej. Rządzący w kraju Nazarbajew nie jest prezydentem w zachodnim stylu, a jego podejście do przeciwników politycznych może budzić poważny opór. Z drugiej strony - to właśnie z inicjatywy politycznego stronnictwa prezydenta w Kazachstanie wdrożono idee promowania wolnego handlu, programy wspierania małych i średnich przedsiębiorstw oraz inicjatywy mające na celu przyciągnięcie bezpośrednich inwestycji. Dalszy rozwój kraju jest nieunikniony. Według statystyk chińskich około 90 procent towarów transportowanych z Europy do Chin, jest przewożonych przez Kazachstan. Rządzone przez Nazarbajewa państwo jest również największym światowym producentem uranu, a w 2020 r. kraj zamierza rozpocząć budowę elektrowni jądrowej. Od kilku lat odbywają się również intensywne debaty na temat budowy gazociągu, który połączyłby Kazachstan i Europę w taki sposób, aby ominąć Rosję. Nursułtan Nazarbajew bryluje w USA, współpracuje z Chinami i dba o dyplomatyczne relacje z Rosją. Mimo że w swych desperackich próbach utrzymania władzy może sprawiać groteskowe wrażenie, żaden poważny gracz na światowej arenie politycznej nie powinien lekceważyć prezydenta tego dynamicznie rozwijającego się państwa, wokół którego powstało wiele krzywdzących stereotypów. Prawdziwy Kazachstan nie jest ojczyzną filmowego Borata, tylko energetyczną i surowcową potęgą, krajem położonym na styku ważnych szlaków handlowych, kolejnym azjatyckim tygrysem, który właśnie zaczyna pokazywać kły. Tomasz Majta