Do ataku w Karabułaku doszło kilka godzin po napaści na mikrobus z grupą obrońców praw człowieka oraz rosyjskich i zagranicznych dziennikarzy przy granicy Inguszetii i Czeczenii. Lokale Komitetu przeciw Torturom zostały w nocy otoczone przez uzbrojonych i zamaskowanych napastników - wynika z nagrań monitoringu zamieszczonych w internecie przez obrońców praw człowieka. "Uzbrojeni ludzie przyjechali do naszej siedziby pięcioma samochodami. Jeden z nich zniszczył kamerę przy wejściu, a trzech innych przedostało się przez okno" - poinformował na Twitterze Dmitrij Utiukin, prawnik Komitetu przeciw Torturom. Na innym nagraniu wideo zamieszczonym w sieci przez tę organizację widać zamaskowanego i uzbrojonego mężczyznę, który bez powodzenia usiłuje sforsować drzwi wejściowe do budynku. Kilka godzin przed tym atakiem mikrobus z grupą dziennikarzy i działaczy organizacji został napadnięty na drodze prowadzącej do Groznego, stolicy Czeczenii. Mikrobus zablokowały trzy samochody osobowe. Zamaskowani napastnicy, których według mediów było ok. 20, zaczęli wybijać szyby w mikrobusie i krzyczeli: "Terroryści, wychodzić". Gdy pasażerowie opuścili pojazd, zostali pobici pałkami; ich podpalony samochód spłonął. Dwoje z pięciu dziennikarzy, którzy byli częścią dziewięcioosobowej grupy, zostało po incydencie przewiezionych do szpitala. Chodzi o Szwedkę i Norwega; do szpitala trafił też kierowca mikrobusu. Według Utiukina, którego cytuje AFP, w sprawie tej wszczęto śledztwo w związku z wandalizmem i "celowym zniszczeniem mienia prywatnego". Organizowana przez Komitet przeciw Torturom wizyta w Czeczenii miała umożliwić dziennikarzom i aktywistom spotkanie z ofiarami naruszeń praw człowieka w tym niespokojnym regionie rosyjskiego Kaukazu.