Do powodzi doprowadziły rekordowo obfite w tym roku deszcze monsunowe. Zdaniem tamtejszych władz to największy potop od 1929 roku. ONZ podaje, że z powodu powodzi w całym Pakistanie w różny sposób ucierpiało około miliona ludzi. Ludzie siedzą na dachach Ratownicy korzystają z wojskowych śmigłowców, ciężarówek i łodzi by dostać się na zalane tereny. Na północy kraju zniszczonych są tysiące domów, dróg i co najmniej 45 mostów. Zniszczenia te spowalniają akcję ratunkową. "Naszym głównym celem jest przetransportowanie ludzi z zalanych terenów w bezpieczne miejsca. Prowadzimy akcję ratunkową pomimo bardzo ograniczonych zasobów" - przekonuje miejscowy urzędnik dodając, że potrzeba więcej łodzi i śmigłowców. W okręgu Nauśahra na północy kraju wielu mężczyzn, kobiet i dzieci wciąż siedzi na dachach swoich domów i czeka na pomoc. "Są w bardzo złym stanie - uważa jeden z ratowników. - Nie mają wody ani jedzenia". Według lekarza z obozu, do którego ewakuowani są powodzianie najwięcej problemów zdrowotnych mają osoby starsze i dzieci. Padając od wielu dni deszcze najprawdopodobniej przyczyniły się również do katastrofy samolotu pasażerskiego w pobliżu stolicy kraju Islamabadu, do której doszło w środę. Zginęło wówczas 152 osoby. Afganistan też tonie W wyniku powodzi i osunięć ziemi także na wschodzie Afganistanu w ostatnich dniach zginęło blisko 70 ludzi - poinformował szef afgańskiego biura ds. katastrof naturalnych Abdul Matin Edrok. - Według wstępnych ustaleń naszego biura w dotkniętych przez powódź prowincjach, blisko 70 osób zginęło, a dziesiątki zostało rannych. Oceniam, że dotknęły one ponad tysiąc rodzin, ale liczby te mogą się zwiększyć - uważa Edrok. Ekipy ratunkowe w sobotę wciąż próbowały dostać się na zalane tereny. Najmocniej ucierpiały prowincje Kapisa, Nangarhar, Laghman, Kunar, Logar i Ghazni. W piątek siły międzynarodowe ewakuowały około 2 tys. mieszkańców w prowincjach Nangarhar i Kunar. - Załogi śmigłowców zostały wezwane na ratunek w Kunar, około pięciu mil na południe od Asadabadu. To region konfliktu, w którym zdarzał się ostrzał ziemia-powietrze szczególnie groźny dla operacji przeprowadzanych ze śmigłowców - relacjonuje półkownik Paul Birch, rzecznik sił powietrznych w regionie.