Wśród ofiar śmiertelnych jest pilot, 68-letni emeryt z podwójnym, włoskim i szwajcarskim obywatelstwem. Luigi Fasulo był członkiem aeroklubu w Locarno. Miał 30-letni staż i wylatane prawie pięć tysięcy godzin. Jego znajomi mówią, że był niezdyscyplinowanym starszym panem (nazywano go pilotem-kowbojem). Dziennik "La Republica" poświęca dziś jeden z artykułów przeszłości tego człowieka. Z archiwów szwajcarskiej policji wynika, że Fasulo było wielokrotnie zamieszany w przemyt dzieł sztuki. Ostatnio miał olbrzymie długi i komornika na karku. Włoska policja nie wyklucza więc możliwości samobójstwa, tym bardziej, że zachowanie pilota tuż przed katastrofą było niezrozumiałe. Mężczyzna zasygnalizował kłopoty z podwoziem, ale potem rozmawiał z lotniskiem, z którego wystartował, a nie z tym, gdzie miał wylądować - pisze "La Republica". Policjanci twierdzą z kolei, że samolot w ostatniej chwili zmienił kurs i uderzył w wieżowiec. Tezę o samobójstwie pilota potwierdza jego syn, Marco Fasulo. W wywiadzie, opublikowanym dzisiaj na łamach poczytnego dziennika włoskiego "La Repubblica", Marco wykluczył możliwość awarii samolotu bądź wypadku, zdecydowanie stwierdzając, iż jego ojciec, Luigi Fasulo, chciał popełnić w ten sposób samobójstwo. Powodem takiej decyzji miały być poważne kłopoty finansowe. Tezy Marca nie potwierdzają oficjalne źródła, które nadal utrzymują, że samolot, prowadzony przez Luigiego Fasulo uległ awarii. Pilot zresztą wcześniej zgłaszał problemy techniczne - podał oficer policji mediolańskiej Celerissimo De Simone. Informował, że ma problemy z podwoziem i krążył nad miastem, próbując wylądować na miejscowym lotnisku. "Corriere della Sera" pisze o nieporozumieniach w czasie rozmów pilota z wieżą kontrolną. Obok awionetki w tym samym czasie do lądowania przymierzał się śmigłowiec. Kontrolerzy poprosili jego pilota o oddalenie się, zaś Fasulo zrozumiał, że był to komenda do niego. Potwierdził, że oddala się i skręcił z trasy. Pilot helikoptera i pracownicy lotniska zaczęli krzyczeć, że nie była to komenda do niego, ale w eterze zapanowała cisza.. Liczba ofiar wczorajszej katastrofy mogła być znacznie większa, ale do wypadku doszło przed 18. i część osób opuściła już miejsca pracy. Poza tym, pięć najwyższych pięter budynku było całkowicie pustych - akurat trwa tam remont. - To było straszne. Zadrżały szyby, a lustra spadły na ziemię - mówili świadkowie katastrofy. Posłuchaj także relacji włoskiej korespondentki RMF Aleksandry Bajki: Dwieście metrów od wieżowca, w który uderzył samolot znajduje się przedstawicielstwo LOT-u. RMF rozmawiał z Ewą Czasak- Branbilla, która w nim pracuje: "Słyszałam potężny wybuch, wszyscy zaczęli naokoło krzyczeć, że bomba, więc z koleżanką wybiegłyśmy na ulicę. Ukazał nam się widok przerażający: 3 piętra płonęły na całej szerokości budynku. Widok był naprawdę straszny". Piper Aircraft Company, amerykańska wytwórnia samolotów lekkich, została założona w 1937 roku w Bratford w Pensylwanii przez Williama T. Pipera. Słynie z turystycznych modeli Cub, Cherokee i Tomahawk, dyspozycyjnych Coomanche i Seneca - produkowanych w Polsce na licencji - oraz rolniczych, Pawnee.