Portal Lifenews.ru pisze, że nawigator wypił szklankę wódki na pusty żołądek. Przeciwko tej wersji protestuje jego syn, zapewniając, że ojciec latał 25 lat i nie mógł popełnić żadnego błędu. Tej nieoficjalnej informacji nie potwierdzają na razie także badający przyczyny katastrofy. Z komitetu śledczego płyną za to zapewnienia, że pilot samolotu był trzeźwy. Prowadzący dochodzenie ujawnili za to, że załoga nigdy wcześniej nie lądowała w Pietrozawodsku i nie znała tego lotniska. Dlatego tym trudniej zrozumieć, dlaczego podjęła próbę lądowania w tak fatalnych warunkach. Tu-134 rozbił się w poniedziałek o godz. 23.40 czasu lokalnego (godz. 21.40 czasu polskiego). Runął na drogę w pobliżu miejscowości Biesowiec, w odległości ok. 700 metrów od lotniska w Pietrozawodsku. Po uderzeniu w drogę rozpadł się na wiele części i stanął w ogniu. Maszyna należała do rosyjskich linii lotniczych RusAir. Leciała z Moskwy. Wystartowała z lotniska Domodiedowo o godz. 22.30. W Pietrozawodsku powinna była lądować we wtorek o godz. 0.04. Przyczyny katastrofy nie są znane. Wiadomo jednak, że Tu-134 podchodził do lądowania w trudnych warunkach meteorologicznych, w deszczu i mgle. Kontroler lotu, który prowadził samolot z ziemi, utrzymuje, że nakazał załodze odejście na drugi krąg, jednak kapitan zdecydował, iż posadzi maszynę na własne ryzyko.