Jak twierdzą świadkowie, strażacy przyjechali 20 minut po katastrofie, chociaż lotnisko znajduje się w odległości zaledwie kilometra. - Można było uratować więcej osób, gdyby strażacy przyjechali szybciej. Wyciągaliśmy ludzi i układaliśmy ich tam, gdzie teraz leżą kwiaty. Potem były jeszcze dwa wybuchy, na rannych runęła część samolotu i zginęli - ich nie udało się uratować - opowiadali korespondentowi RMF FM świadkowie tragedii. Badający katastrofę na razie tych informacji nie komentują. Ministerstwo do spraw sytuacji nadzwyczajnych postanowiło nagrodzić medalami okolicznych mieszkańców, którzy wydobywali rannych z płonącego samolotu.