Dokładną liczbę ofiar śmiertelnych da się ustalić najprawdopodobniej dopiero wtedy, gdy morze wyrzuci na brzeg ostatnie ciała rozbitków - podkreślił Osama al-Fadhili, przedstawiciel Libijskiego Czerwonego Półksiężyca w mieście Al-Chums, z którego statek z migrantami wypłynął w feralny rejs. Według jego informacji na pokładzie jednostki znajdowało się 360 osób, a 160 z nich udało się uratować. Jak podaje dpa, podczas wypadku, który wydarzył się na Morzu Śródziemnym w odległości około 5 km od libijskiego wybrzeża, jednostka rozpadła się na dwie części. Na temat uczestników katastrofy krążą sprzeczne informacje. Według świadków na jego pokładzie znajdowało się 300 osób, władze mówią z kolei o około 200 pasażerach, a cytowana przez dpa libijska straż przybrzeżna - o 250. Różne źródła nie zgadzają się też co do liczby zaginionych - Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM) informowała o ok. 150 osobach, których los od wypadku pozostaje nieznany, a z danych straży przybrzeżnej wynika, że było ich 115. Wcześniej Biuro Wysokiego Komisarza NZ ds. Uchodźców (UNHCR) informowało, że w morskim wypadku zginąć mogło nawet 150 osób. Taka liczba ofiar oznaczałaby najtragiczniejszą katastrofę na Morzu Śródziemnym w tym roku. Na libijskim wybrzeżu, ważnym szlaku migracyjnym ok. 350 km od granic Unii Europejskiej, trwa wojna. W obozach dla migrantów brakuje podstawowych produktów, a uchodźcy przetrzymywani są często w nieludzkich warunkach i wykorzystywani przez strony konfliktu. Pogrążona w chaosie po obaleniu dyktatury płk. Muammara Kadafiego w 2011 roku Libia jest rozdarta między dwoma rywalizującymi ośrodkami władzy: na zachodzie jest rząd jedności narodowej Mustafy as-Saradża, ustanowiony w 2015 roku w Trypolisie i popierany przez ONZ, a na wschodzie - rząd ANL w Bengazi, którego szefem ogłosił się generał Chalifa Haftar.