Indonezyjskie władze potwierdziły, że pilot po starcie poprosił o powrót do bazy. "Wciąż staramy się ustalić powód, dla którego taka wiadomość została wysłana" - powiedział Soerjanto Tjahjono, szef indonezyjskiej Komisji Bezpieczeństwa Transportu. "Bazując na szczątkach znalezionych do tej pory, przewiduję, że nikt nie przeżył katastrofy" - powiedział Bambang Suryo, dyrektor indonezyjskiej agencji poszukiwawczej. Boeing 737 MAX 8 linii Lion Air, który wystartował w poniedziałek rano czasu lokalnego z Dżakarty, leciał do miasta Pangkal Pinang na wyspie Bangka, w pobliżu Sumatry. Około 13 minut po starcie maszyna zniknęła z ekranów radarów. Utracono także kontakt radiowy z załogą samolotu. Producent samolotu, firma Boeing, poinformowała, że wie o doniesieniach na temat katastrofy i "uważnie monitoruje" sytuację. Jak podał rzecznik indonezyjskich służb żeglugi powietrznej Yohanes Sirait, tuż przed utratą kontaktu załoga samolotu prosiła o powrót na lotnisko. "Kontrola ruchu lotniczego zezwoliła na to, ale zaraz potem utraciła kontakt z maszyną" - powiedział Sirait. Prezydent i szef rządu Indonezji Joko Widodo polecił w poniedziałek komisji ds. bezpieczeństwa transportu wszczęcie śledztwa w sprawie katastrofy samolotu linii lotniczych Lion Air, który spadł tego dnia do morza na północ od wyspy Jawa. Prezydent podkreślił, że ratownicy robią wszystko, co w ich mocy, żeby odnaleźć ewentualnych ocalałych z katastrofy. Wezwał Indonezyjczyków, żeby się modlili. Widodo, przemawiając na Bali, gdzie uczestniczył w konferencji, powiedział, że odczuwa niepokój rodzin osób, które leciały feralnym lotem. Ale wyraził nadzieję, że zachowają spokój w sytuacji, gdy ratownicy ciężko pracują na miejscu katastrofy na morzu na północny wschód od Dżakarty. Ekipy poszukiwawczo-ratunkowe znalazły na powierzchni morza szczątki ludzkie, części samolotu, a także kamizelki ratunkowe, telefony komórkowe i książki. Wrak maszyny spoczywa na głębokości około 35 metrów. Tymczasem szef linii lotniczych Lion Air Edward Sirait oświadczył, że samolot, który się rozbił, miał problem techniczny podczas poprzedniego lotu, ale został on rozwiązany zgodnie z procedurami producenta. Sirait nie podał więcej szczegółów, ale wskazał, że problem z poprzedniego lotu maszyny będzie elementem śledztwa w sprawie poniedziałkowej katastrofy. Pilot i drugi pilot zgromadzili łącznie 11 tys. godzin lotu - powiadomiły w oświadczeniu linie Lion Air. Jak podaje "The Times of India" - kapitan samolotu, Bhavye Suneja, pochodził z Indii. 31-latek w 2009 roku uzyskał licencję Bel Air International, następnie przez pewien czas pracował w liniach "Emirates". Do linii Lion Air dołączył w marcu 2011 roku. "The Times od India" twierdzi, powołując się na słowa wiceprezesa linii, że Suneja rozważał powrót do Indii. Prosił o pomoc w uzyskaniu indyjskiej licencji dowódcy ATPL. "Rozmawialiśmy w lipcu. Był bardzo doświadczonym pilotem i zależało nam na tym, bo go zatrzymać. Prosił jedynie o możliwość delegacji z Delhi" - powiedział starszy urzędnik linii lotniczych. Z racji tego, że wielu pilotów Lion Air pochodziło z Indii, Suneja dostał odpowiedź odmowną. Lion Air to tanie indonezyjskie linie lotnicze, założone w 1999 roku. Przewoźnik ten dysponuje nowoczesnymi maszynami Boeinga i Airbusa. Samoloty linii Lion Air obsługują głównie połączenia krajowe.