Do katastrofy doszło w pobliżu miasta Muzaffarnagar, ok. 130 km na północ od Delhi. Według indyjskich mediów z szyn wypadło 13 wagonów, niektóre z nich najechały jeden na drugi. Okoliczni mieszkańcy przekazali mediom, że część wagonów uderzyła w pobliskie domy. Na miejsce skierowano kilkadziesiąt karetek pogotowia. Wysłano także jednostkę antyterrorystyczną, choć władze podkreślają, że nic nie wskazuje, by doszło do zamachu. Dla rodzin poszkodowanych uruchomiono specjalne infolinie. Do akcji ratunkowej zmobilizowano służby ochrony kolei oraz ochotników, którzy pomagali pasażerom opuścić zniszczone wagony. W telewizyjnych przekazach widać było na miejscu sceny chaosu. Akcję niesienia pomocy utrudnił szybko zapadający zmrok. Współczucie ofiarom katastrofy wyraził na Twitterze premier Narendra Modi, który zapewnił, że władze robią wszystko, by nieść pomoc poszkodowanym. "Zleciłem dochodzenie w celu ustalenia przyczyny katastrofy. Podejmowane będą surowe działania w przypadku jakichkolwiek uchybień" - oświadczył na Twitterze minister kolei Suresh Prabhu, który udał się na miejsce tragedii. Jak podał portal "The Hindu", do katastrofy doszło prawdopodobnie na skutek użycia hamulca awaryjnego, gdy pociąg opuścił stację w mieście Khatauli. Sieć kolejowa w Indiach należy do największych i najgęstszych na świecie, jednak jest niedoinwestowana i nie zawsze są tam przestrzegane standardy bezpieczeństwa. W listopadzie ub.r. na skutek wykolejenia pociągu w stanie Uttar Pradesh zginęło 146 osób.