Odcinek kolejowy, na którym doszło do katastrofy, został oddany do użytku w 2011 roku. Jednak w ciągu dwóch lat nie został prawidłowo oznaczony. Przed nieszczęśliwym zakrętem, miejscem tragedii, wciąż nie ustawiono znaków przypominających maszyniście, że musi zwolnić bieg pociągu o 120 km/h. Dlatego wśród posądzonych o współodpowiedzialność za katastrofę jest pięciu dyrektorów odpowiadających za bezpieczeństwo północnego odcinka linii ekspresowej. Państwowe koleje zapowiedziały, że odwołają się od decyzji sądu.