Powołując się na źródło w przemyśle lotniczym, zbliżone do komisji badającej wypadek, gazeta podaje, że piloci zapomnieli wyłączyć hamulec postojowy. "Kierowcy samochodów określają taki błąd mianem błędu blondynki" - zauważa "Moskowskij Komsomolec". Na pokładzie samolotu znajdowało się 45 osób: ośmiu członków załogi i 37 pasażerów. Pasażerami byli hokeiści, trenerzy, lekarze i pracownicy techniczni Lokomotiwu Jarosław, jednego z najlepszych klubów hokejowych Rosji. Drużyna leciała do Mińska na mecz Kontynentalnej Ligi Hokejowej (KHL) z tamtejszym Dynamem. Z katastrofy ocalał inżynier pokładowy Jaka-42 Aleksandr Sizow. Ma poparzone 15 proc. powierzchni ciała. Doznał wielu złamań, ma pękniętą podstawę czaszki, ale we wtorek odzyskał przytomność. Jego stan lekarze wciąż jednak określają jako ciężki. Według rozmówcy dziennika ustalono już, że maszyna rozpoczęła rozbieg na pasie startowym z włączonym hamulcem postojowym. Urządzenie to jest odpowiednikiem hamulca ręcznego w aucie i wykorzystywane jest tylko w czasie postoju. Gazeta wskazuje, że moc silników Jaka-42 jest wystarczająca, by ruszył on z miejsca z zaciągniętym hamulcem postojowym i przejechał drogą do kołowania na pas startowy. Ale rozpędzenie samolotu do prędkości startowej z włączonym hamulcem jest problematyczne. Przewodnicząca Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Tatiana Anodina zapowiedziała już przeprowadzenie stosownego eksperymentu na bliźniaczym Jaku-42. "Moskowskij Komsomolec" przekazuje również, że z zapisu pokładowego rejestratora głosowego z rozbitej maszyny wynika, że bezpośrednio przed startem kapitan Jaka-42 Andriej Sołomiencew polecił drugiemu pilotowi Igorowi Żewiełowowi przejęcie sterów, tłumacząc to swoim złym samopoczuciem. Dziennik zaznacza, że hamulec postojowy powinien wyłączyć kapitan. Jest możliwe, że w momencie przekazywania sterów piloci o tym zapomnieli, a na kontrolkę sygnalizującą zaciągniecie hamulca nie zwrócili uwagi. "Moskowskij Komsomolec" nie wyklucza, że zauważył to Sizow. Jednak jego stan nie pozwala jeszcze na rozmowę ze śledczymi. Rosyjskie media odnotowują również, że piloci mieli małe doświadczenie w pilotowaniu tego typu samolotów. Portal Life News poinformował, iż Żewiełow spędził w powietrzu za sterami Jaka-42 zaledwie 400 godzin, a Sołomiencew - 1400 godzin przy wymaganych dla kapitana 8-10 tys. godzin. W ocenie cytowanego przez portal pilota doświadczalnego Wadima Bazykina, właściciel maszyny nie miał prawa dopuszczać pilotów z takim nalotem do przewozu pasażerów. Anodina poinformowała w poniedziałek, że wstępna analiza zapisów czarnych skrzynek rozbitego Jaka-42 wykazała, że przed startem wszystkie urządzenia pokładowe funkcjonowały normalnie. - Ze wstępnej analizy wynika, że masa startowa samolotu była w granicach dopuszczalnej. Dokonana przez załogę przed startem kontrola wszystkich kanałów sterowania wykazała, iż wszystko funkcjonowało w normalnym reżimie. Silniki pracowały do momentu zderzenia z ziemią. Stabilizator i klapy ustawione były w położeniu do startu. Warunki pogodowe były w normie - przekazała szefowa MAK. - Jednorazowych komend, które świadczyłyby o usterkach w samolocie, na nagraniu rejestratora pokładowego dotychczas nie stwierdzono - dodała. Do katastrofy doszło 7 września o godz. 16.05 czasu moskiewskiego (14.05 czasu polskiego). Jak-42 spadł wkrótce po starcie z lotniska Tunoszna, około 2 km od Jarosławia. Samolot nie zdołał nabrać wysokości, zawadził o antenę lotniskowej radiolatarni, rozpadł się na kilka części i runął na ziemię. Część kadłuba wpadła do Wołgi. Za przyczynę katastrofy wstępnie uznano niesprawność techniczną Jaka-42 lub "czynnik ludzki", tj. błąd załogi lub niedociągnięcia ze strony służb naziemnych. Według wiceministra transportu Rosji Walerija Okułowa, wypadek mógł być skutkiem niedostatecznej prędkości maszyny podczas rozbiegu na pasie startowym. Niektórzy eksperci nie wykluczali, że wypadek mogła spowodować niewłaściwa jakość paliwa lotniczego. Jednak Federalna Agencja Transportu Lotniczego (Rosawiacja) poinformowała, że analiza paliwa pobranego z rozbitej maszyny wykazała, że spełniało ono wszystkie normy.