Najprawdopodobniej część poszkodowanych to budowlańcy pracujący w miejscu, gdzie doszło do wypadku. Trwa przeszukiwanie Tamizy, gdzie być może mogą znajdować się jeszcze poszkodowani w wypadku. Katastrofa śmigłowca, który rozbił się dziś rano, tuż po godz. 9, w centrum Londynu, nie miała znamion ataku terrorystycznego - zapewnia policja. Na razie nie podano jednak przyczyn wypadku. Wiadomo jedynie, że helikopter roztrzaskał się zahaczywszy o dźwig stojący na dachu jednego z budynków mieszkalnych. Świadkowie zdarzenia relacjonują, iż helikopter zaczepił o dźwig wzniesiony na szczycie budującego się wieżowca w dzielnicy Vauxhall na południowym brzegu Tamizy, w pobliżu stacji kolejowej, i runął na ziemię. W pobliskiej dzielnicy Battersea znajduje się główne londyńskie lądowisko dla śmigłowców i ośrodek kontroli lotów helikopterów. Policja zamknęła dla ruchu jedną z głównych tras przelotowych przez Vauxhall. Według świadków spadły na nią części rozbitej maszyny. Nad miejscem katastrofy unoszą się kłęby czarnego dymu. Świadkowie, którzy widzieli miejsce wypadku z bliska, mówią o dużych zniszczeniach spowodowanych wybuchem paliwa. Według ich relacji zapaliły się co najmniej dwa samochody stojące na ulicy, ogień uszkodził również fasadę pobliskiego budynku. Pożar został już opanowany, ale nad dzielnicą nadal unoszą się kłęby czarnego dymu. Akcję ratunkową prowadziło kilkanaście wozów strażackich, policyjnych i karetek pogotowia. Pierwsza informacja o wypadku dotarła do londyńskiej policji o godz. 8. czasu lokalnego. Jedna z osób, która jechała w tym czasie przez dzielnicę Vauxhall, napisała na Twitterze: "Helikopter uderzył w dźwig i rozbił się niedaleko miejsca, w którym stałam". Zobacz nagranie zamieszczone w serwisie YouTube: