- Za jedno z głównych zagrożeń dla środowiska w regionie uważa się niekontrolowane zatapianie niektórych kopalń na opanowanych przez prorosyjskich separatystów częściach obwodu donieckiego i ługańskiego. Działania te skutkują podwyższaniem się poziomu wód, co może prowadzić do zanieczyszczenia gleby oraz wód powierzchniowych i gruntowych, podtopień i osiadania gruntu - mówiła Ołeksandra Łukianenko z organizacji Prawo na Zachyst podczas niedawnej konferencji poświęconej ekologicznej przyszłości Donbasu. Jak dodała, wiążą się też z tym takie problemy jak przedostawanie się metanu na powierzchnię, wskutek czego może dochodzić do wybuchów, nawet w budynkach mieszkalnych. - To bardzo aktualny temat i jeśli nie zostaną znalezione rozwiązania, doprowadzi to do wielkiego niebezpieczeństwa - zaalarmowała Łukianenko podczas konferencji transmitowanej przez agencję Ukrinform. Przedstawicielka organizacji oceniła, że temat ten nie obija się szerokim echem w mediach, przez co społeczeństwo nie jest o nim odpowiednio poinformowane. Ryzyko zatopienia kopalń Jewhenij Jakowlew z Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, ekspert z dziedziny hydrogeologii, zauważył, że środowiskowe problemy Donbasu niepokoją nie tylko miejscową ludność: w trójstronnej grupie kontaktowej ds. uregulowania konfliktu powstała ekologiczna podgrupa zajmująca się kwestią zatapiania kopalń. - Ryzyko zatopienia kopalń jest znaczne i jest zagrożenie, że wpłynie to na faunę, florę i człowieka - podkreślił naukowiec. Zapowiedział, że do projektów dotyczących ekologicznej sytuacji w Donbasie mogą być też włączeni eksperci Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) ds. bezpieczeństwa jądrowego. Ekologiczne problemy w Donbasie związane są jednak nie tylko z nieodpompowywaniem wody z kopalń. Trwające od 2014 r. działania zbrojne zniszczyły bioróżnorodność terytorium - unikalne gatunki zwierząt i roślin oraz uszkodziły krajobraz - podkreśla państwowa inspekcja ekologiczna Ukrainy, cytowana przez portal NV.ua. - Ładunki, które nie były w odpowiedni sposób rozbrojone, w tym miny, wybuchają, co prowadzi do pokruszenia gleby i pożarów. Pozostałości amunicji zawierają szereg zanieczyszczających substancji, w tym metali ciężkich, niszczących glebę i podziemne warstwy wodonośne - powiedział serwisowi szef inspekcji Andrij Malowanyj. Zaznaczono też, że do otoczenia trafia wiele produktów naftowych z olejów wykorzystywanych do obsługi sprzętu wojskowego, co z kolei prowadzi do degradacji areałów ziemnych. Portal NV.ua podkreśla przy tym, że nawet terytoria, które nie zostały poszkodowane bezpośrednio przez wybuchy i pociski, pośrednio odczuwają na sobie skutki wojny. "A zlikwidowanie tych skutków nie należy do łatwych" - ocenia. Brak kontroli prowadzi do wycinki lasów Strona wskazuje, że w związku z działaniami zbrojnymi w obwodzie donieckim od 2014 roku obowiązuje czasowe moratorium na planowe ekologiczne kontrole. Brak kontroli skutkuje natomiast takimi bezkarnymi działaniami jak np. wycinki lasów. Biolog Maksym Wysoczyn twierdzi, że jedną z przyczyn wycinek drzew jest wzrost cen gazu: "ludzie starają się palić w piecu miejscowym opałem". W obwodzie donieckim działają też nielegalne kopalnie węgla, gdzie ludzie sami wydobywają surowiec, aby zaoszczędzić na opale - czytamy. Państwowa inspekcja ekologiczna zwraca uwagę na kolejny problem, jakim jest brak dostępu do niekontrolowanych przez Kijów terytoriów ukraińskich, przez to niemożliwe jest przeprowadzanie koniecznych kontroli. Resort ubolewa: "Niestety, niemożliwe jest już całkowite przywrócenie uszkodzonych przez wojnę terytoriów do pierwotnej postaci".