O wszczęciu śledztwa w sprawie zatrucia Odry wysoko toksyczną substancją poinformował Krajowy Urząd Kryminalny (LKA) w Brandenburgii. Jak podaje na swoich stronach internetowych w piątek tygodnik "Die Zeit", powołując się na słowa rzeczniczki LKA "jasne jest, że problem ma swój początek w Polsce". Obecnie w laboratorium badana jest próbka wody. Drastycznie wysokie stężenie Znane już są wyniki innych próbek wody, pobranych przez Urząd Krajowy Ochrony Środowiska Brandenburgii. Wykryto w niej wysokie stężenie rtęci. Publiczna stacja radiowo-telewizyjna rbb informuje, że wartości okazały się tak wysokie, że nie można było przedstawić miarodajnego wyniku badań i trzeba było je powtórzyć. Brandenburskie Ministerstwo Środowiska poinformowało w czwartek późnym popołudniem, że przez Odrę przepływa nieznana jeszcze, silnie toksyczna substancja. "Wstępne wyniki analiz wykazały, że przed kilkoma dniami silna fala substancji organicznych przeszła przez Frankfurt nad Odrą i od tego czasu kontynuowała swój bieg w dół rzeki, obecnie w rejonie Schwedt. Wpływ na ekosystem wskazuje na syntetyczne substancje chemiczne, najprawdopodobniej również o działaniu toksycznym dla kręgowców" - czytamy na stronach rbb24. Zarzuty wobec polskich władz W Niemczech mnożą się zarzuty przeciwko polskiej stronie, która - najwyraźniej wiedząc o problemie dużo wcześniej - nie poinformowała niemieckich instytucji. Brandenburski minister środowiska Axel Vogel (Zieloni) w rozmowie ze stacją rbb skrytykował odpowiedzialne za to władze w Polsce. - Jesteśmy wprawdzie w kontakcie z polską stroną, ale nie zostaliśmy oficjalnie poinformowani o wydarzeniach w Opolu, które najwyraźniej miały miejsce 27 lub 28 lipca - powiedział Axel Vogel. - Wiemy tylko od osób trzecich i z mediów, że zostały uwolnione rozpuszczalniki na duża skalę, co może być częściowo odpowiedzialne za zabijanie ryb. Trzeba powiedzieć, że uzgodnione kanały przekazywania informacji nie zostały wykorzystane. Dlatego nie mamy wielu informacji, które powinniśmy mieć - podkreślił w rbb minister środowiska Brandenburgii. Ostre słowa krytyki pod adresem polskich władz płyną też ze strony organizacji ekologicznych. Gazeta "Maerkische Oderzeitung" cytuje m.in. szefa bałtyckiego biura organizacji WWF. - Najwyraźniej minęło dziesięć dni cennego czasu, w którym ludzie mieszkający nad Odrą mogli się do tego przygotować - mówi Finn Viehberg. Antje von Broock, dyrektor wykonawcza stowarzyszenia ekologicznego BUND, dodaje zaś, że "ta katastrofa ekologiczna nie miałaby takiej skali, gdyby władze niemieckie i polskie intensywniej współpracowały." Katastrofa w parku narodowym Również ekolodzy z Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry są wstrząśnięci rozmiarem katastrofy. - Skutki są po prostu straszne - powiedział zastępca dyrektora parku narodowego Michael Tautenhahn w piątek rano agencji DPA. "Dla parku narodowego jest to po prostu katastrofa". Zdaniem Michaela Tautenhahna konsekwencjami skażenia Odry dotknięte są zarówno zwierzęta i rośliny, jak i turystyka w regionie. - Toksyczna fala przeszła całkowicie przez Odrę. To zatruty obszar klęski żywiołowej - mówi dyrektor parku. Dodaje też, że obawia się strat wizerunkowych tego miejsca i że "wielu ludzi będzie omijać park narodowy szerokim łukiem". Tymczasem nadodrzańskie gminy i powiaty w Niemczech wydały ostrzeżenia dla mieszkańców przed kontaktem z wodą. We Frankfurcie nad Odrą powołano sztab kryzysowy, który ma zająć się m. in. oczyszczaniem rzeki z martwych ryb. Burmistrz tego miasta zaapelował do mieszkańców, aby nie zbierali ryb na własną rękę. Monika Stefanek/Redakcja Polska Deutsche Welle