Rosyjski konwój zmierza w stronę Ukrainy, ale prawdopodobnie zmienił trasę. Ukraińskie władze zapowiedziały, iż nie wpuszczą rosyjskiej pomocy humanitarnej na swoje terytorium i wiele wskazuje na to, że ciężarówki jadą w stronę regionów zajmowanych przez separatystów. Podobny konwój już parę dni temu stał na ukraińskiej granicy, ale udało się go powstrzymać dzięki zabiegom dyplomatycznym. Rosja wykazuje jednak dużą determinację, by konwój dojechał do celu. - Z jednej strony chodzi o pokazanie społeczeństwu, że Rosja aktywnie działa na rzecz tych 'biednych, uciśnionych Rosjan, atakowanych przez armię ukraińską', a z drugiej strony nie jest wykluczone że szykują jakąś prowokację - uważa doktor Pisarska. Jak mówi Pisarska ostatnie miesiące obfitowały na Ukrainie w prowokacje inspirowane przez stronę rosyjską. - Na pewno Rosja szuka jakiegoś pretekstu do wojny, i być może ten konwój takim "koniem trojańskim" w zamyśle ma być - uważa Pisarska. Nawet, jeśli w ciężarówkach nie ma broni czy sprzętu separatystów, to jakikolwiek incydent z jego udziałem może zostać uznany za powód do wszczęcia wojny. Z tego też powodu decyzja o niewpuszczeniu rosyjskiego konwoju wydaje się doktor Pisarskiej rozważna i usprawiedliwiona. Prawdopodobne jest jednak, że kolumna przekroczy granicę w punkcie kontrolowanym przez separatystów. Wjazd wojskowych ciężarówek w rejon Doniecka może także doprowadzić do powtórzenia scenariusza, który rozegrał się na Krymie. - Dzisiaj wszelkiego rodzaju obecność wojskowa Federacji Rosyjskiej to tak naprawdę zaproszenie do konfliktu zbrojnego - podsumowała dyrektor Europejskiej Akademii Dyplomacji. Transport pomocy humanitarnej nie odbywa się pod auspicjami Czerwonego Krzyża, według którego nie spełniono wymagań formalnych, by organizacja mogła się w niego włączyć. Jak podał jej rzecznik zabrakło szczegółowych informacji o przewożonym transporcie.