Była wiceprzewodnicząca PE udzieliła wywiadu dziennikowi "El Mundo". - W Hiszpanii sfabrykowano przeciwko mnie dowody - stwierdziła Kaili. W jej domu belgijska policja znalazła 150 tysięcy euro. Europosłanka została zatrzymana najpierw w więzieniu, a następnie w areszcie domowym. Początkowo nie potrafiła wyjaśnić skąd pochodzą pieniądze. Teraz twierdzi, że należały nie do niej, a do Pier Antonio Panzeriego. To były europoseł włoskiej Partii Demokratycznej. Według Kaili Panzeri umieścił pieniądze w torbie i zostawił na przechowanie Francesco Giorgiemu. To były asystent polityka, a prywatnie - partner życiowy Kaili. Kaili: Padłam ofiarą spisku Zarzuty wobec byłej wiceszefowej PE są poważne i dotyczą korumpowania przez Katar i Maroko posłów Parlamentu Europejskiego. Kaili uważa jednak, że padła ofiarą spisku, ponieważ uczestniczyła w komisji badającej podsłuchiwanie europosłów i unijnych polityków oprogramowaniem Pegasus. Jej zdaniem w nielegalny proceder były zaangażowane takie kraje jak Hiszpania, Francja, Belgia i Maroko. Stwierdziła też, że jej prawnicy posiadają dowody w tej sprawie. - Nigdy nie oferowano mi pieniędzy z żadnego kraju i nigdy nie zostałam przekupiona - zapewnia Kaili, która uważa, że wobec niej przeprowadzono "operację polityczną opartą na fałszywych dowodach". Była wiceszefowa PE skarży się na warunki aresztowania Według zarzutów Kaili miała przyjąć wielomilionową łapówkę. Pieniądze pochodziły z Kataru, a ówczesna wiceszefowa PE miała je gromadzić na kontach w Panamie. Kobieta skarży się też na warunki aresztowania. Powiedziała w wywiadzie, że "trwało znacznie dłużej niż innych aresztowanych osób w sprawie". - Od czterech miesięcy jestem oddzielona od dziecka - zaznaczyła. Prawnicy Kaili przekazali pod koniec maja, że ich klientka może wrócić do wykonywania obowiązków w PE, ale ma sądowy zakaz opuszczania Belgii.