"Demokratyczne Tsunami" (Tsunami Democratic) - to hasło pod jakim w mediach społecznościowych nacjonaliści katalońscy nawołują do paraliżu w regionie. Z ich inicjatywy opustoszały ulice katalońskich miast, pracę wstrzymały urzędy. Rektorat Barcelońskiego Uniwersytetu (UB) zaapelował do wykładowców, aby odwołali dzisiejsze zajęcia. Na apel portali społecznościowych do domów wcześniej wróciło wielu Katalończyków. Pusto jest nawet na słynnej, barcelońskiej Rambli. Jedno z przekazywanych sobie od rana w internecie haseł brzmi "Zablokujmy Lotnisko Prat". Odpowiedziało na nie setki osób, które zablokowały dojazd do lotniska, w drodze do Prat są setki manifestujących. W obawie przed niepokojami wstrzymano tam kursowanie metra i podmiejskiej kolejki. Jak donoszą katalońskie media, niektóre samoloty odlatują z opóźnieniem, bo przez utrudnienia załogi nie dotarły na czas. Aby pasażerowie, z których wielu musiało przyjść na piechotę, mogli odbyć odprawę, główny terminal - T1 - został otoczony przez policję. Protestujący przeciwko wyrokowi sądu odcięli też niektóre drogi wyjazdowe z Barcelony i zapowiadają zablokować autostradę łączącą Katalonię z Andorrą. Po dwóch latach od aresztowania, katalońscy politycy i działacze społeczni - organizatorzy referendum z października 2017 roku - zostali skazani za działalność wywrotową zaburzającą porządek publiczny i malwersację środków publicznych, które wykorzystali na organizację głosowania. Dzisiaj też po raz kolejny Sąd Najwyższy wysłał Europejski Nakaz aresztowania za Carlesem Puigdemontem - byłym liderem katalońskiego rządu, który po ogłoszeniu w regionie republiki zbiegł do Belgii. Bruksela odmówiła jego ekstradycji. Nie zgodził się też na nią Berlin kiedy Puigdemont został zatrzymany na terenie Niemiec. Quim Torra, obecny lider katalońskiego, lokalnego rządu, zapowiedział dzisiaj podczas oficjalnego wystąpienia, że region nie zrezygnuje z niepodległościowych dążeń. ew