Przed przemówieniem zaplanowanym na godz. 21, w reakcji na decyzję Madrytu o przejęciu funkcji pełnionych przez regionalny rząd Katalonii, Puigdemont przyłączył się do manifestacji zwolenników katalońskiej niepodległości, która rozpoczęła się po południu na ulicach Barcelony. Rząd Hiszpanii na mocy art. 155 konstytucji zaaprobował dekret odbierający rządowi Katalonii jego kompetencje i przekazujący kontrolę nad regionem władzom w Madrycie. Tym samym Puigdemont i jego rząd przestają pełnić władzę. Katalońskie organizacje proniepodległościowe nazwały środki podjęte przez rząd centralny "autorytarnymi" i wezwały do natychmiastowego ogłoszenia nowej republiki Katalonii. Oburzenia nie kryje skrajnie lewicowa hiszpańska partia Podemos. "Jesteśmy w szoku w związku z zawieszeniem demokracji w Katalonii" - powiedział Pablo Echenique, sekretarz Podemos, i obiecał działać na rzecz wyeliminowania premiera Mariano Rajoya i jego Partii Ludowej (PP) z rządu krajowego. Od dawna tlący się kryzys konstytucyjny wybuchł wraz z przeprowadzeniem 1 października uznanego za nielegalne przez rząd w Madrycie referendum niepodległościowego w Katalonii, w którym 90 proc. głosujących opowiedziało się za niepodległością regionu. Trybunał Konstytucyjny uznał referendum za nielegalne, w Katalonii interwencje policji i przemoc, aby udaremnić głosowanie doprowadziły do chaosu i frekwencja wyniosła mniej niż połowę elektoratu. W sobotę strony internetowa Hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego zostały zaatakowane przez hakerów. Na kontach powiązanych z grupą hakerską Anonymous w mediach społecznościowych ogłoszono akcję o nazwie "uwolnić Katalonię". Hiszpański departament ds. bezpieczeństwa narodowego podlegający premierowi Rajoyowi, ostrzegał dzień wcześniej, że grupa Anonymous szykuje liczne cyberataki. Departament poinformował, że w ostatnich tygodniach na stronach rządowych hakerzy zamieszczali hasła poparcia dla niepodległości Katalonii. Trybunał Konstytucyjny unieważnił we wtorek ustawę przyjętą 6 września przez regionalny parlament Katalonii, która umożliwiała rozpisanie referendum w sprawie secesji tego regionu. Trybunał uznał ją za niezgodną z ustawą zasadniczą. W referendum z 1 października w Katalonii 90,18 proc. głosujących opowiedziało się za niepodległością regionu; w plebiscycie wzięło udział ok. 2,28 mln osób spośród 5,3 mln uprawnionych. W sobotę w Madrycie odbyło się nadzwyczajne posiedzenie rządu centralnego, poświęcone tymczasowemu przejęciu władzy w Katalonii. Po tym ponaddwugodzinnym spotkaniu Rajoy podkreślił, że chce, aby Senat dał mu zgodę na rozwiązanie regionalnego parlamentu i rządu Katalonii i aby w ciągu sześciu miesięcy przeprowadzić przedterminowe wybory do regionalnego parlamentu Katalonii. Hiszpańskie partie opozycyjne zgodziły się poprzeć Rajoya. Przewodniczący probiznesowej partii Ciudadanos (Obywatele) Albert Rivera powiedział, że udziela mu poparcia, ponieważ w Katalonii trzeba przywrócić jedność społeczną i prawne bezpieczeństwo, aby firmy nadal pozostały w tym regionie. Wcześniej już ponad tysiąc firm i dwa największe katalońskie banki, Caixabank i Sabadell, przeniosło swoje główne siedziby z Katalonii w inne rejony Hiszpanii, obawiając się chaosu w związku z możliwością deklaracji niepodległości regionu. Przywódca socjalistów (PSOE) Pedro Sanchez, powiedział, że jego partia postanawia bronić konstytucji i powstrzymać wyłamywanie się Katalonii z pokojowej koegzystencji i konstytucyjnego ładu. Jak dodał, PSOE dokonała wyboru miedzy poparciem dla rządu centralnego a "odwróceniem się plecami od Hiszpanii i przedłużeniem tej męki".