Barcelona chce, by dzieła zabrane z Leridy (hiszp. Lleidy) i Muzeum Sztuki Katalońskiej w Barcelonie (MNAC), o które spór toczył się już od pewnego czasu, wróciły znów do Katalonii, dokąd trafiły w latach 70. Chodzi m.in o sarkofagi (trumny) z polichromowanego drewna z cało postaciowymi wizerunkami zmarłych i tarczami herbowymi. Pochodzą one ze spalonego podczas wojny domowej klasztoru Sijena (pisanego również Sigena i Sixena) w Villanueva de Sigena w prowincji Huesca w Aragonii. Są to trumny m.in. Izabeli Aragońskiej (zmarłej w 1424 roku córki Piotra IV Aragońskiego) i Francisquiny de Erill y Castro (zmarłej w 1494 roku). Wywiezienie dzieł sztuki z Katalonii prawnik katalońskiej administracji uznał za czyn "nierespektujący prawnie ustalonego procesu". Katalonia weszła w związku z tym drogę sądową. W sądzie w Huesca - stolicy prowincji o tej samej nazwie - został złożony wniosek o uznanie jej praw do artefaktów. Wycofania wniosku z sądu zażądał hiszpański minister kultury Inigo Mendez de Vigo, który po wdrożeniu przez hiszpański rząd art. 155 konstytucji całego kraju jest od niedawna także szefem regionalnego katalońskiego ministerstwa kultury. Twierdzi, że apelacja została złożona bez jego zgody i że dowiedział się o niej z mediów. Dodał także, że "nie mają sensu" ponowne przenosiny już zabranych artefaktów. Jednak zdaniem prawnika strony katalońskiej zabranie ich przez Gwardię Cywilną naruszyło trzy artykuły konstytucji Hiszpanii i katalońskie prawo dotyczące dziedzictwa kultury. Gwardia Cywilna wkroczyła do muzeum bez zgody władz tej placówki, co jest poważnym naruszeniem proceduralnym. We wniosku apelacyjnym podkreślono też "bezbronność" wobec faktów dokonanych administracji Katalonii, ponieważ nie mogła ona złożyć tego nowego wniosku przed zabraniem przez Gwardię Cywilną artefaktów z Muzeum w Leridzie. Natomiast zdymisjonowany premier Katalonii Carles Puigdemont oskarżył Madryt o łupienie i plądrowanie regionu. W poniedziałek w Leridzie doszło do zamieszek przed muzeum, kiedy wkroczyli tam funkcjonariusze Gwardii Cywilnej, aby zabrać sporne dzieła sztuki. Pochodzą one z klasztoru Santa Maria de Sijena w sąsiedniej Aragonii, a do katalońskich instytucji trafiły w czasach dyktatury Franco. Część z nich z powrotem odesłano do Aragonii, ale średniowieczne trumny pozostały. W 2015 roku sąd w Aragonii orzekł, że artefakty mają do niej wrócić, ale regionalne władze Katalonii odmówiły. Po rozwiązaniu katalońskiego rządu po referendum niepodległościowym uznanym przez Madryt za nielegalne, władze Aragonii skorzystały z bezpośredniej władzy rządu centralnego nad Katalonią i zwróciły się do ministra kultury Mendeza de Vigo, który podpisał nakaz zwrotu artefaktów. Wcześniej w tym roku były minister kultury w regionalnym rządzie katalońskim Santi Vila powiedział lokalnej prasie: "władze aragońskie są bardzo zainteresowane odzyskaniem dzieł z katalońskich muzeów, ale wcale nie przejawiają chęci odzyskania innych, pochodzących również z Sijeny, a przechowywanych np. w Prado w Madrycie. A dlaczego? - Z powodów politycznych". Wśród zwróconych Aragonii dzieł są freski z murów kapitularza czy raczej to, co z nich pozostało po hiszpańskiej wojnie domowej, kiedy to republikanie palili kościoły i mordowali księży oraz duchownych. Z mauzoleum aragońskich władców zostały wypalone ruiny. Polichromowane trumny ocalały cudem. W styczniu w klasztorze w Sijenie, odnowionym na tę okazję, otwarto wystawę 53 dzieł zwróconych przez MNAC. Klasztor założony w końcu XII wieku należał do żeńskiej gałęzi joannitów - rycerskiego zakonu św. Jana Jerozolimskiego znanego później jako Kawalerowie Maltańscy). Należały do niego kobiety w znacznej części z aragońskiej rodziny królewskiej i bogatych aragońskich rodów. Klasztor w XIV wieku przeżywał lata świetności, lecz swoje znaczenie stracił po zjednoczeniu Kastylii i Aragonii.