Wśród nich są francuskie "Le Monde" i "Liberation", hiszpański "El Pais", włoskie "La Padania" i "Libero" i bułgarskie "Monitor" i "Nowinar". Inne gazety obszernie komentują zarówno obrazki, jak i groźby terrorystów. Belgijski dziennik "La Libre Belgique" posunął się jeszcze dalej i na pierwszej stronie zamieszcza rysunek, który każdy czytelnik sam może uzupełnić znaną z dziecięcych zabaw metodą "połącz punkty" i domyślić się, co przedstawia. Zobacz galerię zdjęć: Wściekli muzułmanie "Nie będziemy ulegać szantażom" Gazeta apeluje także o "powrót do rozsądku". Nie rozstrzyga, czy celem akcji zapoczątkowanej przez duński dziennik "Jyllands-Posten" była prowokacja, ale sprzeciwia się jakimkolwiek zakazom publikacji wizerunków Mahometa. Reakcje świata muzułmańskiego na coraz to nowe portrety w prasie uznaje za przesadzone i skandaliczne, ale zauważa, że ze swobody wypowiedzi, w tym prawa do satyry, trzeba korzystać "w sposób odpowiedzialny". Francuski "Le Monde" zapowiada, że nie podda się cenzurze i nie będzie ulegać szantażom. Publikacja karykatury Mahometa to także odpowiedź na zwolnienie z pracy redaktora naczelnego innego francuskiego pisma, "France Soir", który również zdecydował się na przedrukowanie przedstawiających Mahometa rysunków z duńskiej prasy. "Le Monde" argumentuje, że krytyka a nawet wyśmiewanie różnych religii mieści się w pojęciu wolności opinii. Przeciwko takiemu stawianiu sprawy protestuje zarówno szef wspólnoty muzułmańskiej, arcybiskup Lyonu, jak i wielki rabin Francji. Sytuacja stała się do tego stopnia napięta, że francuski MSZ wystąpił do mediów z apelem o zachowanie odpowiedzialności. W związku z publikacjami dwa palestyńskie ugrupowania zbrojne zagroziły atakami na obywateli krajów, których media decydują się na zamieszczanie rysunków Mahometa. Chodzi o Danię, Francję, Norwegię i Niemcy. Tymczasem większość gazet we Francji broni wolności wypowiedzi. "France Soir", który w środę jako pierwszy francuski dziennik zamieścił cały zestaw wizerunków proroka, napisał, że reakcja islamu - ta prawdziwa "fala uderzeniowa" - pokazuje, jak wiele miał racji, bijąc na alarm. Komunistyczny "Humanite" napisał, że zwolnienie ze stanowiska redaktora naczelnego "France Soir" w konsekwencji publikacji rysunków jest "nie do przyjęcia", ponieważ "wolność słowa jest niezbywalnym prawem demokracji". "Liberation" tłumaczył, iż zdecydował się zamieścić na swych łamach dwa najbardziej karykaturalne rysunki, aby ukazać niewspółmierność reakcji muzułmanów do tego, co ją wywołało. Nastroje nieco łagodził konserwatywny "Le Figaro", który zauważył, że "autocenzura powinna okazać się niezbędna", ponieważ "tego, na co pozwala prawo, niekiedy zakazuje etyka". Włoska "La Padania" ogłosiła, że "za te karykatury islam dostał już głowę redaktora naczelnego". W ten sposób przypomniano, że z pracy wyrzucono szefa "France Soir". Redaktor naczelny Gianluigi Paragone napisał: "Mnie nikt nie zwolni!". Wyraził jednocześnie opinię, że ataki na wolność satyry są w istocie atakami na wolność prasy. Oburzenie protestami świata islamskiego wyraziło prawicowe "Libero", które także zamieściło rysunki. Opatrzono je wielkim nagłówkiem: "Nie wolno śmiać się z muzułmanów, tu rządzi Mahomet. Co za wstyd - Europa ugina się przed islamem i przeprasza za satyrę". Według dziennika "La Repubblica", wywołany przez publikację satyrycznych rysunków kryzys, jaki wstrząsnął europejskimi rządami i światem islamskim, jest bezprecedensowy. Zdecydowanie przeciwko publikacji karykatur wypowiedział się natomiast na łamach "Corriere della Sera" były szef watykańskiej dyplomacji kardynał Achille Silvestrini. "Wolność satyry, która obraża uczucia innych - a tutaj chodzi o uczucia całych narodów, ugodzonych w ich najwyższe symbole - staje się nadużyciem" - powiedział włoski purpurat w wywiadzie dla mediolańskiej gazety. Jego zdaniem można śmiać się na przykład z księży czy też z zachowania wyznawców islamu, ale nie z Boga, Koranu i Mahometa. Kardynał Silvestrini opowiedział się zarazem za autocenzurą. Swoboda wypowiadania się, również na temat religii, jest niewątpliwie naszym prawem, ale zdrowy rozsądek jest obowiązkiem - pisze z kolei brytyjski dziennik "Financial Times". Muzułmanie krytykują i zapowiadają zemstę Karykatury Mahometa zaostrzyły sytuację. Prezydent Pakistanu Pervez Musharraf i parlament tego kraju potępili opublikowanie przez prasę w Europie wizerunków proroka Mahometa. W większych miastach odbyły się też niewielkie demonstracje przeciw publikacjom. Także premier Turcji Recep Tayyip Erdogan skrytykował karykatury proroka, określając je jako atak na wartości duchowe islamu i broniąc ograniczeń, narzuconych prasie w jego kraju. Przed siedzibą ambasady Danii w Dżakarcie protestowała grupa indonezyjskich działaczy islamskich. Protest - pierwszy w tej sprawie w tym najludniejszym islamskim kraju świata - nie spowodował poważniejszych incydentów - twierdzą agencje. Demonstranci obrzucili budynek jajkami, następnie obezwładnili ochronę i weszli do środka. Pozostali jednak w holu budynku, który opuścili po kilkunastu minutach. Ambasada Danii znajduje się na 25. piętrze wieżowca. Przed wejściem do budynku - w którym znajdują się też misje dyplomatyczne innych państw - spalono duńską flagę a także deptano egzemplarze dżakarckiej gazety "Rakyat Merdeka", która ilustrując informacje o protestach muzułmanów, zamieściła jedną z karykatur proroka, opublikowaną przez duński "Jyllands-Posten" . Tymczasem premier Danii Anders Fogh Rasmussen powiedział, że nie ma zamiaru przepraszać za "wolny i niezależny" dziennik, który opublikował kontrowersyjne karykatury proroka Mahometa. Natomiast szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw stwierdził, że publikowanie karykatur w europejskiej prasie jest obraźliwe. - Uważam, że nowa publikacja tych karykatur była obraźliwa, niedelikatna, pozbawiona szacunku i jest czymś złym - oznajmił Straw. Rząd Indonezji uznał publikacje w duńskiej gazecie za "objaw islamofobii". Akcentując zasady demokracji, w tym wolności słowa, rzecznik rządu w Dżakarcie, Yuri Thamrin zaznaczył iż demokracja nie oznacza zgody na znieważanie religijnych symboli. Na piątek antyduńskie demonstracje zapowiedziano w innych miastach Indonezji. Największe protesty mają jednak odbyć się na Bliskim Wschodzie. O udział w takich wystąpieniach zaapelowały organizacje islamskie w Iraku, Egipcie i w Autonomii Palestyńskiej. Z Gazy, gdzie doszło do najgwałtowniejszych jak do tej pory antyduńskich wystąpień, wyjeżdżają pracownicy organizacji charytatywnych, dziennikarze i dyplomaci. Dla prawowiernych muzułmanów tworzenie wizerunków ludzi i innych istot żywych jest niedopuszczalne, a sportretowanie proroka Mahometa, zwłaszcza w szyderczej formie, stanowi szczególne bluźnierstwo. W obawie przed gwałtownymi antyeuropejskimi demonstracjami, izraelska policja ograniczyła dostęp do jerozolimskiego meczetu Al-Aksa. Jak podało izraelskie radio państwowe, z rejonu meczetu usuwani są mężczyźni w wieku poniżej 45 lat. Zdaniem radia, istnieje groźba, że w rejonie świątyni i ulic starej części Jerozolimy, po piątkowych południowych modłach może dojść do niepokojów.