Prezes zapewnił, że wszystkie okoliczności tragedii w kopalni, w której przed tygodniem w wyniku zapalenia i wybuchu metanu zginęło 13 górników (wśród nich 12 Polaków), zostaną do końca wyjaśnione. Do udziału w ustalaniu przyczyn katastrofy zaproszono prezesa polskiego Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) dr. Adama Mirka oraz dyrektora w tym urzędzie Zbigniewa Rawickiego. Przesłuchania świadków wkrótce W czwartek przedstawiciele strony polskiej spotkali się w Ostrawie z szefem CBU oraz kierownictwem okręgowego urzędu górniczego w tym mieście, który - zgodnie z czeskimi przepisami - zaraz po katastrofie wszczął postępowanie wyjaśniające w sprawie jej przyczyn i okoliczności. W skład zajmującego się tym zespołu wchodzą, oprócz przedstawicieli czeskiego nadzoru górniczego, także związkowcy oraz - jako obserwatorzy - przedstawiciele kopalni. W miarę potrzeb w prace będą też angażowani eksperci. "Chcemy do końca wyjaśnić wszystkie przyczyny i okoliczności tego wypadku - taki jest nasz cel i wierzę, że tak się stanie" - powiedział PAP prezes Sztemberka, oceniając, iż jeżeli do katastrofy przyczyniły się jakieś błędy lub naruszenie przepisów bezpieczeństwa, komisja będzie w stanie to wykryć. Prezes CBU poinformował, że w przyszłym tygodniu mają rozpocząć się przesłuchania świadków wypadku - w tym - w miarę możliwości - górników, którzy przeżyli zapalenie i wybuch metanu. Sztemberka zastrzegł, że terminy przesłuchań będą zależały m.in. od stanu zdrowia górników - być może przesłuchanie części z nich trzeba będzie odłożyć. Na pewno w przyszłym tygodniu przesłuchani będą ratownicy uczestniczący w akcji po katastrofie. "Nie mają nic do ukrycia" Prezes WUG Adam Mirek podkreślił dobrą wolę strony czeskiej, która chce współpracować z polskim nadzorem górniczym, choć żadne przepisy tego nie wymagają. "To, że polski urząd górniczy został przez czeskie służby zaproszony do prac komisji powypadkowej, to dobra wola pana prezesa Martina Sztemberki i czeskich kolegów. To także oznacza, że koledzy z Czech nie mają nic do ukrycia i nic nie chcą ukryć" - powiedział PAP prezes WUG, deklarując, iż polscy przedstawiciele zrobią wszystko co możliwe, by pomóc w pełnym wyjaśnieniu wszystkich okoliczności katastrofy. "Mamy pełne zaufanie do strony czeskiej (...). Nie ma żadnego powodu, by cokolwiek ukrywać. Badania powypadkowe - tak w Czechach, jak i w Polsce - prowadzi się nie po to, żeby coś ukryć, ale żeby wyjaśnić przyczyny i wyciągnąć wnioski na przyszłość - to są rzeczy najważniejsze dla prac komisji" - dodał dr Adam Mirek. Akcja ratownicza formalnie zakończona Martin Sztemberka potwierdził, że obecnie akcja ratownicza w kopalni CSM Stonawa została formalnie zakończona, a rejon pożaru został odizolowany od pozostałych wyrobisk specjalnymi tamami. "Musimy czekać, aż warunki za tamami - przede wszystkim skład atmosfery i temperatura - będą takie, by można było bezpiecznie tam wejść. Wejście będzie możliwe tylko za pozwoleniem okręgowego urzędu górniczego" - wyjaśnił prezes CBU, wskazując, iż kopalnia zwróci się do urzędu o taką zgodę, gdy - na podstawie prowadzonych stale pomiarów - uzna warunki za bezpieczne. "Dopiero wtedy ratownicy będą mogli wejść po ciała górników. Oprócz ratowników, jako pierwsza wejdzie do tego rejonu także komisja okręgowego urzędu górniczego, by dokonać oględzin w ramach wizji lokalnej" - powiedział PAP Martin Sztemberka. Pytany, czy spodziewa się, iż na możliwość wejścia w otamowany rejon trzeba będzie czekać - jak sugerowali wcześniej przedstawiciele kopalni - co najmniej trzy, cztery tygodnie, prezes CBU ocenił, że byłaby to bardzo optymistyczna prognoza. "Może to być dwa-trzy miesiące, o ile nie dłużej" - powiedział Sztemberka, przypominając, że rejon podziemnego pożaru z reguły uważa się w za w pełni bezpieczny po ok. pół roku od zdarzenia.