Paweł Sobczak, Interia: Nagrał pan spot wyborczy dotyczący pojedynku z Krzyżakami. Nie uważa pan, że ten materiał - choć oczywiście dużo się o nim mówi - nie był do końca trafiony? Niemcy jednak są największym partnerem gospodarczym Polski, w dużej mierze także politycznym, a pan sięga do historii jak ta spod Grunwaldu. Po co? Karol Karski, europoseł PiS: - Odpowiedzią na to, czy jest trafiony, jest jego viralowość. Rozszedł się błyskawicznie w całej Polsce. Jeśli Polacy chcą go oglądać, to znaczy, że jest dobry i, że zrozumieli jego przesłanie. To jest przesłanie bardzo pozytywne, opierające się na tym, że kiedyś spory w Europie były rozwiązywane w sposób orężny, natomiast dzisiaj są rozwiązywane poprzez dialog, współpracę. I o tym mówię w tym spocie. Pokazuję historię, ale też mówię o przyszłości, o tym, że musimy współpracować i że miarą rycerskości jest działanie na rzecz własnego państwa - poprzez słowo, składanie wniosków, dokumentów i wspieranie własnego państwa na tym polu. Zresztą to jest też przesłanie przypominające to, że dzięki Unii Europejskiej, wcześniej pod postacią wspólnot europejskich, mamy w Europie bezprecedensowo długi okres pokoju. Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie wojny między jakimikolwiek państwami członkowskimi UE. W spocie jest jednak walka na miecze. Tu raczej trudno mówić o pokoju. - To jest pokazanie, że tak kiedyś odbywała się walka, natomiast mowa jest o tym, że to już jest historia i dzisiaj spory rozwiązujemy w zupełnie inny sposób. Ten spot to także jest nawiązanie do mojego okręgu wyborczego. Został nagrany na Zamku w Nidzicy, nagrywałem go wraz z moimi kolegami, przyjaciółmi z Bractwa Rycerskiego Komturii Nidzickiej. Natomiast gdyby miał mieć miejsce jeszcze drugi odcinek tego spotu, to w nim jest również scena jak podaję rękę Krzyżakowi, pomagam mu się podnieść po upadku. Wracając spod Grunwaldu w kierunku Brukseli - jaka jest stawka wyborów europejskich? Oponenci z obu stron politycznego sporu podnoszą ich wagę.- To jest cykl wyborów, z których najważniejsze będą wybory do parlamentu krajowego. Ale wybory do Parlamentu Europejskiego także trzeba traktować autonomicznie. Nasza reprezentacja w PE powinna być jak najlepsza, ponieważ na poziomie unijnym decyduje się o bardzo wielu sprawach, które dotyczą bezpośrednio naszego państwa. Ponad 70 proc. prawa obowiązującego w Polsce to jest prawo unijne - czy to bezpośrednio skutkujące, jak rozporządzenia unijne, czy też dyrektywy, które potem muszą być przełożone do prawa krajowego poprzez krajowe akty prawne, np. ustawy. Czy te wybory mogą wpłynąć na zmiany w Unii Europejskiej? Z jednej strony jest wiele ruchów eurosceptycznych, a z drugiej strony prezydent Francji Emmanuel Macron zgłasza deklarację głębokiej reformy Unii Europejskiej. - W tych wyborach na pewno frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), do której należy Prawo i Sprawiedliwość, będzie o wiele silniejsza. W tej chwili jesteśmy trzecią frakcją, przyjmujemy nowe ugrupowania. Wiemy, że te, które są w tej chwili w EKR, będą silniejsze. Z drugiej strony ugrupowania mainstreamowe, czyli Europejska Partia Ludowa, gdzie są PO i PSL, czy socjaliści, gdzie jest SLD, tracą. Istnieje duża możliwość, że EKR będzie partią o wiele silniejszą i będzie miała możliwość odgrywania decydującego wpływu przy podejmowaniu decyzji. Jakich sojuszników będziecie szukać w europarlamencie? Czy ewentualny alians, który proponuje wicepremier Włoch Matteo Salvini, jest możliwy? - Jesteśmy otwarci na różne rozwiązania, natomiast oczywiście wszystko zdecyduje się po wyborach. Rozmawialiśmy z Matteo Salvinim, mamy pewne wstępne uzgodnienia. Także rozmawialiśmy z przedstawicielami partii VOX z Hiszpanii. Są też pewne ugrupowania, z którymi nie ma możliwości współpracy, na przykład ugrupowanie Marine Le Pen. To jest ugrupowanie ewidentnie prorosyjskie, finansowane przez rosyjskie banki, które nie reprezentuje tych samych wartości, które są dla nas ważne. To nie jest tak, że każdy, kto jest poza głównym nurtem, jest naszym potencjalnym sprzymierzeńcem. Jesteśmy otwarci na siły, które dążą do reformy Unii Europejskiej - w granicach rozsądku, dobra wspólnego, których celem jest usprawnienie Unii Europejskiej, a nie jej destrukcja. Jednak wszelkie koalicje są zawsze zawierane po wyborach. Stanowczo wykluczam Marine Le Pen. Co pana zdaniem, będzie kluczowym elementem na ostatnim etapie kampanii przed wyborami do PE w Polsce? Dlaczego tak mocno akcentowane są elementy wewnętrzne, które nie są związane z wyborami do Parlamentu Europejskiego?- W wyborach europejskich zawsze są ważne kwestie unijne, ale ważne są też kwestie krajowe. Chodzi o to, żeby pokazać, jak ważna jest Unia Europejska. Wszyscy mamy świadomość tego, iż jest to organizacja międzynarodowa, w której członkostwo Polski jest korzystne, że musimy prezentować Polski interes w Unii Europejskiej. Jako Prawo i Sprawiedliwość jesteśmy partią dotrzymującą obietnic wyborczych, więc jeśli coś mówimy, to to realizujemy i to odróżnia nas od innych ugrupowań. Będziemy podnosić kwestię wydatkowania środków unijnych, tego, aby one nadal były tutaj kierowane z programów infrastrukturalnych na budowę dróg, kolei, zwłaszcza do województw wschodniej Polski, aby została utrzymana wspólna polityka rolna, zostały zrównane dopłaty bezpośrednie dla polskich rolników, z tymi, które są na zachodzie Europy. Część polityków europejskich oskarża Polskę, rządzoną przez PiS, że traktuje trochę Unię Europejską jak "dojną krowę". - Unia Europejska jest organizacją międzynarodową, z której członkostwa powinni korzystać wszyscy, a nie tylko niektórzy. Natomiast są rzeczywiście takie państwa, które chciałyby pełnić rolę starszych braci innych państw członkowskich, które pozwalają sobie na wypowiadanie takich poglądów, ale one nie mają żadnej siły sprawczej. Takie sformułowania bardzo przebijają się do mediów, natomiast to nie ma nic wspólnego ani z istotą Unii, ani z treścią traktatów unijnych. Każdy może powiedzieć coś nierozsądnego, z pewnością zostanie to nagłośnione, natomiast to nie ma żadnego przełożenia na rzeczywistość unijną. Czy do Konstytucji RP powinna być wpisana obecność Polski w Unii Europejskiej? - Tak, dlatego że konstytucja została przyjęta w 1997 roku, czyli jeszcze przed wejściem Polski do Unii. Trzeba by ustalić hierarchię źródeł prawa i określić miejsce aktów prawa unijnego w Polsce jako państwie członkowskim. Także w pewnym stopniu rozgraniczyć kompetencje organów państwa polskiego w sprawach Unii. Nie wyobrażam sobie Polski poza Unią Europejską. Lech Kaczyński powiedział, że "Polska nie może być w szarej strefie między Niemcami a Rosją. Z tego wynika wszystko pozostałe, nasza stabilność polityczna, gospodarstwa, wraz z członkostwem w NATO, nasze bezpieczeństwo militarne. Ale pamiętaj, jak już będziemy w Unii, musimy mocno pilnować naszej pozycji, naszych interesów, bo nikt niczego nam nie da za darmo, nikt nie będzie podejmował decyzji bez naszego udziału w sposób pozytywny, tylko dlatego, że już tam jesteśmy". Rozmawiał Paweł Sobczak