Kardynał zabrał uchodźców z Ukrainy do cyrku. Położył się na arenie
Kardynał Konrad Krajewski zabrał do cyrku w Rzymie ubogie rodziny, uchodźców z Ukrainy i bezdomnych. W pewnym momencie show wszedł na arenę i położył się na ziemi. Tuż nad nim przeszedł... słoń. Widzowie byli zachwyceni. Nagranie z widowiska obiegło internet.

Jałmużnik papieski to arcybiskup lub kardynał z najbliższego otoczenia papieża, członek Domu Papieskiego należący do rodziny papieskiej. Od 2013 roku funkcję tę pełni kard. Konrad Krajewski.
Kardynał Krajewski w cyrku z uchodźcami. Przeszedł nad nim słoń
W ramach inicjatywy dobroczynnej Watykanu zabrał on w sobotę cyrku Rony Roller ponad dwa tysiące osób - uchodźców, bezdomnych, więźniów, rodziny z dziećmi ukraińskimi, syryjskimi, kongijskimi, sudańskimi - podał Urząd Dobroczynności Apostolskiej.
Przywołano też słowa papieża. Franciszek mówił, że takie show "pozwala nam na kontakt z pięknem, które zawsze nas rozwesela" oraz "sprawia, że idziemy dalej, jest drogą do Pana".
"Umożliwienie udziału w tym programie ma być sposobem na przywrócenie uśmiechu wielu, którzy mają trochę pecha i być może stracili nadzieję. Spektakl ma też pokazać im, że za tym pięknem kryją się wielogodzinne treningi, rezygnacja z wielu rzeczy, by dotrzeć do mety, bo cyrkowcy udowadniają nam, że niemożliwe staje się możliwe, wystarczy wytrwałość" - zaznaczono.
W czasie pokazu kardynał zaskoczył zgromadzonych. Wszedł na cyrkową arenę i położył się na ziemi. Tuż nad nim przeszedł słoń. Widzowie byli zaskoczeni i głośno bili brawo. Nagranie obiegło sieć.
Kardynał Krajewski na wojnie w Ukrainie
W Tygodniku Interii duchowny opowiadał o wyjazdach do Ukrainy. Przypominamy fragment rozmowy:
Justyna Kaczmarczyk: Bał się ksiądz jechać do Ukrainy?
Kard. Konrad Krajewski: Tak Tym razem, a był to już mój piąty wyjazd na Ukrainę, bałem się bardziej. Nawet gdy nas ostrzelano pod Zaporożem, nie było to takie straszne jak w to Boże Narodzenie.
Co było straszniejszego od bycia pod ostrzałem?
- Nie ma prądu.
Brak prądu jest straszniejszy od lecących kul?
- To trwa cały czas. Gdy nie ma prądu, nie ma wody, nie ma ogrzewania. Noc jest tragiczna. To wszystko, co w dzień możemy ominąć, w nocy jest niemożliwe do ominięcia. Ludzie chodzą z latarkami czy z telefonami, ale nie mają gdzie ich naładować. Po pewnym czasie zapada potworna ciemność i potykamy się o wszystko. Wyglądamy brzasku, żeby tylko zaczął się dzień i koszmar nocy skończył. Za dnia jesteśmy po prostu bezpieczniejsi. Kiedy nie ma prądu i kiedy nie działają telefony, bardzo trudno jest się przemieszczać. W jeden z bardzo mroźnych dni miałem taki przypadek, że zepsuł mi się samochód. Nie było kogo wezwać i poprosić o pomoc. W takich sytuacjach jest się samym, bezradnym. Nie ma żadnej możliwości. Wyjeżdżanie poza duże miasta samotnie jest bardzo trudne. Nowe samochody trudniej też naprawić bez prądu, komputer blokuje silnik i koniec. Zostaje się na mrozie i czeka, aż ktoś się zlituje i pomoże.
Media nazwały Krajewskiego także "Robin Hoodem", kiedy to przywrócił światło w jednej z kamienic w Rzymie. Wyłączono je dlatego, że lokatorzy nie płacili rachunków.