Karadżić po raz kolejny zbojkotował swój proces, niemniej w liście skierowanym do sędziów trybunału zapowiedział, że pojawi się na rozprawie we wtorek, gdyż tego dnia sąd ma decydować o dalszym ciągu procesu w sytuacji, gdy oskarżony nie stawił się dotąd na rozprawie, a bronić chce się sam. Nawiązując do zamordowania w roku 1995 ok. 8 000 Muzułmanów ze Srebrenicy, prokurator Alan Tieger nazwał tę zbrodnię "jedną z najczarniejszych kart historii". Tieger powiedział też, że oblężenie Sarajewa było częścią planu czystek etnicznych w Bośni i Hercegowinie, mających na celu wyeliminowanie z tego terenu przez bośniackich Serbów Muzułmanów i Chorwatów. Prokurator podkreślił, że Karadżić stał za tymi planami. Prokurator przypomniał, że przez 44 miesiące oblężenia Sarajewa (w latach 1992-95) siły Karadżicia bombardowały i ostrzeliwały ludność cywilną. 64-letni Karadżić - schwytany przed 15 miesiącami i odesłany do Hagi - jest oskarżony o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, w tym w dwóch przypadkach o ludobójstwo podczas wojny w Bośni i Hercegowinie. Karadżić, który od początku bojkotuje proces, tłumaczy nieobecność tym, że nie miał dostatecznie dużo czasu, by przygotować się do obrony. Doradca Karadżicia Marko Sladojević powiedział w poniedziałek, że Karadżić ma zamiar sprzeciwić się wyznaczeniu mu adwokata z urzędu, co pozbawiłoby go możliwości bronienia się samemu. Gdyby sąd wyznaczył Karadżiciowi adwokata z urzędu, ten musiałby się zapoznać ze materiałami sprawy, które liczą około miliona stron. Tak czy owak opóźniłoby to proces, o co zabiega Karadżić. Oczekuje się, że proces Karadżicia będzie trwał co najmniej trzy lata. Grozi mu dożywocie. Zarówno obrona, jak i prokurator będą mieć rok na przedstawienie stanowiska.