Monachijski adwokat Michael Witti zamierza zażądać wielomilionowego odszkodowania dla ofiar rodzin tragedii w Kaprun, gdyż - jak twierdzi firma eksploatująca kolejkę górską - musi zapłacić za brak odpowiedzialności i brak możliwości ewakuacji pasażerów z płonącego pociągu. Zamierza też uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego w trakcie pożaru drzwi pociągu nie otworzyły się automatycznie, a pasażerowie nie mogli uciec do korytarzy ewakuacyjnych. Adwokat zdaje sobie jednak sprawę z tego, że uzyskanie wysokich odszkodowań będzie bardzo skomplikowane. Jak sam przyznaje, takie procesy są trudniejsze do wygrania niż w Stanach Zjednoczonych. Jako przykład podał ciągnące się do dziś sprawy dotyczące odszkodowań po wypadku pociągu ICE w Eszede, w 1998 roku, gdzie zginęło ponad 100 osób. Tymczasem ekipy ratunkowe, walczące z niesprzyjającą pogodą, mają nadzieję, że uda im się jak najszybciej zakończyć operację wydobywania ciał ofiar sobotniego pożaru kolejki górskiej. Zginęło w nim sto sześćdziesiąt osób. Przyczyna pożaru wciąż nie jest znana, jednak ekipy dochodzeniowe nie wykluczają, że mogło dojść do awarii technicznej i pożar w kolejce wybuchł, zanim wagoniki wjechały do tunelu, z którego nie było już ucieczki. Taką teorię potwierdzają zeznania dwunastu osób, które przeżyły katastrofę. Twierdzą one, że dym w wagonikach wyczuły zaledwie kilka sekund po tym, jak kolejka ruszyła z dolnej stacji. W katastrofie w Kaprun, poza Austriakami, zginęli także - między innymi - Niemcy, Japończycy i Amerykanie. Posłuchaj relacji berlińskiego korespondenta radia RMF, Tomasza Lejmana: