Varhelyi był ostatnim z desygnowanych przez państwa członkowskie kandydatów do Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen, który nie miał jeszcze ostatecznej przepustki od eurodeputowanych do zasiadania w kolegium komisarzy. Jego czwartkowe przesłuchanie nie usatysfakcjonowało przedstawicieli większości grup, dlatego, m.in. na wniosek Socjalistów i Demokratów, grupy Odnowić Europę i Zielonych, musiał on odpowiedzieć na dodatkowe pytania. Centrolewica domagała się, by odciął się od działań premiera Viktora Orbana i jego rządu. Varhelyi, obecny stały przedstawiciel Węgier przy UE, niejednokrotnie musiał bronić stanowiska Budapesztu w Brukseli, w tym w sprawach dotyczących poszanowania rządów prawa. Cześć grup politycznych wolałaby, żeby sąsiedztwem i rozszerzeniem zajmował się przedstawiciel innego kraju, bo komisarz ten ma m.in. upominać się o przestrzeganie standardów demokratycznych w krajach sąsiadujących. Przyszła przewodnicząca KE nie zmieniła jednak podziału tek. W odpowiedziach na pytania, które trafiły do europosłów, węgierski kandydat zapewnił, że jako komisarz ds. sąsiedztwa i rozszerzenia nie będzie zależny od rządu swojego kraju. Podkreślił, że praworządność jest podstawową zasadą zarówno dla państw UE, jak i krajów kandydujących. "Nie będę związany ani nie będę działał pod wpływem jakiegokolwiek stanowiska dowolnego premiera dowolnego kraju czy innych przedstawicieli jakiegokolwiek rządu" - napisał Varhelyi. Jego pisemne stanowisko wystarczyło, by przekonać do zmiany nastawienia Socjalistów i Demokratów oraz Odnowić Europę. Już wcześniej, po przesłuchaniu, poparcie dla Węgra wyraziła Europejska Partia Ludowa (EPL), Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy oraz antyeuropejska Tożsamość i Demokracja. Poparcia dlań nie wyrazili Zieloni i skrajnie lewicowa frakcja GUE. Decyzja koordynatorów grup politycznych usuwa ostatnią przeszkodę, nie licząc braku brytyjskiego kandydata, do tego, aby nowa KE została ostatecznie zatwierdzona. Z głównych frakcji politycznych płyną sygnały, że europarlament zamierza zignorować brak kandydata z Londynu i zatwierdzić niepełny skład KE. "Z niecierpliwością czekamy na końcowe głosowanie nad nową KE pod kierownictwem Ursuli von der Leyen w przyszłym tygodniu w Strasburgu" - napisała w poniedziałek na Twitterze grupa EPL. Choć prawnie takie rozwiązanie może być kwestionowane, bowiem zgodnie z unijnymi regułami skład KE ma odpowiadać liczbie państw członkowskich, to jednak w Brukseli można usłyszeć, że brexit nie może przeszkadzać w funkcjonowaniu instytucji UE. Ostateczna decyzja w sprawie porządku obrad przyszłotygodniowej sesji w Strasburgu, czyli również w sprawie punktu dotyczącego głosowania nad powołaniem Komisji Europejskiej, zapadnie pod koniec tego tygodnia. Z Brukseli Krzysztof Strzępka