Szef rządu węgierskiego oznajmił po rozmowach z Merkel w Berlinie, że zapytał niemiecką kanclerz, czy jest jej znana jego wypowiedź, w której przyznał się do kłamania na temat stanu węgierskiej gospodarki. Po jej ujawnieniu doszło w Budapeszcie do fali protestów, w których blisko 250 osób zostało rannych. "Zapytałem panią Merkel, czy zgadza się, że było to odważne stawienie czoła czemuś, co od dawna należało na Węgrzech zrobić. Pani kanclerz odpowiedziała: Tak, zgadzam się" - powiedział Gyurcsany. Dodał, że reszta jego spotkania z Merkel była poświęcona sprawom dwustronnym i międzynarodowym. W wywiadzie dla piątkowego "Financial Times Deutschland" Gyurcsany wyraził natomiast pogląd, że w jego kraju "nie ma kryzysu". "Nie mamy kryzysu, a nawet gdybyśmy mieli, nie miałoby to wpływu na mój program" - oświadczył. Swą wypowiedź, w której przyznaje się do oszukiwania kraju, Gyurcsany określił mianem "monologu dramatycznego". Uciekł się przy tym do metafory, porównując swój stosunek do kraju do małżeństwa: "To tak, jakbym powiedział swojej żonie: kochanie, nasz związek szwankuje".