W 1999 r. firma Gabriel Resources otrzymała koncesję poszukiwawczą i chciała uruchomić w Rumunii największą kopalnię złota w Europie. Jednak katastrofa w innej kopalni złota, w Baia Mare, wzmogła opór społeczny przeciwko działaniom Kanadyjczyków. W Baia Mare pękła tama zbiornika odpadowego i do środowiska dostało się ok. 100 tys. metrów sześciennych wody skażonej silnie toksycznymi cyjankami. Ich stężenie w rzekach 700 razy przekroczyło dopuszczalne normy. Skażone zostały zasoby wody pitnej dla ok. 2,5 mln osób. Odkrywka w Roșia Montană miała stosować tę samą technologię z wykorzystaniem cyjanków. Ponadto wymagała rozkopania czterech szczytów górskich, powstania zbiornika osadowego o powierzchni ponad 300 ha, zniszczenia blisko tysiąca domów i przesiedlenia ok. dwóch tys. osób - podaje IGO. Rumuński rząd był początkowo przychylny inwestycji, jednak w 2013 roku, po masowych protestach, parlament odrzucił możliwość budowy kopalni.Gabriel Resources nie zrezygnowała z nacisków na rząd. Firma twierdzi, iż zainwestowała w Rumunii ok. 700 mln dolarów (niejednokrotnie bez wymaganych zezwoleń). Domaga się natomiast blisko 4,5 miliarda dolarów odszkodowania, co ma jej zrekompensować utracone zaplanowane zyski. Istnieje obawa, że ze strachu przed koniecznością wypłaty gigantycznego odszkodowania, rząd może ugiąć się i wydać koncesję wydobywczą. "Sprawa przed trybunałem arbitrażowym to po prostu szantażowanie rządu suwerennego państwa. Rumunia, jak każdy inny kraj, ma prawo decydować, czy i jak chce eksploatować swoje własne zasoby. Szczególnie, kiedy okazuje się, że metody stosowane przez przemysł są szkodliwe dla środowiska i ludzi" - komentuje Ewa Jakubowska-Lorenz z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności. Zobacz także: Salwador wygrywa z koncernami