Nagranie wideo, pokazujące jak policjanci dwukrotnym użyciem paralizatora o ładunku 50 tys. woltów zabijają niestawiającego oporu 40-letniego Roberta Dziekańskiego zostało ujawnione w środę. Od tego czasu było wielokrotnie emitowane przez kanadyjskie i amerykańskie media. 14 października mężczyzna przyleciał do Kanady, aby dołączyć do mieszkającej tam matki. Ponieważ była to pierwsza w życiu Dziekańskiego podróż samolotem i nie władał on żadnym obcym językiem, miał problemy z odnalezieniem matki na lotnisku. Po 10 godzinach bezowocnego błąkania się po porcie lotniczym, sfrustrowany oczekiwaniem Polak rzucił krzesłem w drzwi hali odbioru bagażu. Wówczas podeszli policjanci i dwukrotnie strzelili do niego z paralizatora, choć Dziekański nie przejawiał już agresji. Mężczyzna upadł na ziemię i po chwili zmarł w konwulsjach. "To tragiczny i przykry incydent" - powiedział na forum kanadyjskiego parlamentu minister bezpieczeństwa publicznego Stockwell Day. Jak wyjaśnił, poprosił o analizę procedur użycia taserów, aby uniknąć w przyszłości podobnych zdarzeń. Day odpowiadał na pytanie deputowanej Penny Priddy z opozycyjnej Nowej Partii Demokratycznej, która oburzenie, jakie incydent wywołał wśród Kanadyjczyków podsumowała słowami: "Krzyki konającego mężczyzny odbijają się echem w całym kraju". W ciągu ostatnich pięciu lat wskutek użycia taserów z rąk policji zginęło w Kanadzie 17 osób.