Kent już wcześniej wielokrotnie powtarzał, że protokół z Kioto to już "sprawa przeszłości" i że Kanada nie zgodzi się na jego przedłużenie. W ostatni weekend uczestnicy szczytu klimatycznego w Durbanie zgodzili się na przedłużenie protokołu z Kioto - umowy o redukcji emisji gazów cieplarnianych - i zawarcie w 2015 roku nowego paktu klimatycznego. Przypuszczenia o możliwym wycofaniu się Kanady z protokołu z Kioto krążyły od dawna, tym bardziej że rządzący obecnie konserwatyści zapowiadali taką decyzję od 2006 r. Jak tłumaczył w poniedziałek w Ottawie Kent, decyzja o wystąpieniu z protokołu z Kioto jest podyktowana obecną sytuacją ekonomiczną i pozwoli rządowi zaoszczędzić ok. 14 mld dolarów kanadyjskich, które Kanada musiałaby zapłacić jako kary za brak zapowiadanych wcześniej redukcji emisji. Kent, który reprezentuje obecny konserwatywny rząd Kanady, obwinił liberalnych poprzedników, podpisujący protokół pod koniec lat 90-tych XX wieku, o brak działań, które rzeczywiście zmniejszyłyby zanieczyszczanie środowiska przez Kanadę. Rząd Stephena Harpera przyjął jako obecny cel redukcję emisji CO2 o 17 proc. w stosunku do poziomu z 2005 r. Protokół z Kioto zakładał redukcję emisji gazów cieplarnianych poniżej poziomu z 1990 r. Jak cytowała telewizja CBC, Kent argumentował, że Kanada przyczynia się do światowej emisji dwutlenku węgla tylko w dwóch procentach, zaś kraje takie jak Indie czy Chiny, które najbardziej zanieczyszczają atmosferę gazami cieplarnianymi, nie są zobowiązane przez protokół z Kioto do redukcji emisji. Rząd kanadyjski jest zdania, że porozumienia z Kopenhagi i Cancun, negocjowane w latach 2009 i 2010, są lepszym rozwiązaniem. Agencja The Canadian Press cytowała Kenta, który już kilka dni temu podkreślał, że protokół z Kioto dotyczy tylko niecałych 30 proc. światowych emisji gazów cieplarnianych.