Parlament prowincji liczy 125 deputowanych, do utworzenia większościowego rządu potrzeba 63 miejsc. Według wstępnych wyników, PQ uzyskała ich 58. Spośród lokalnych wyborów parlamentarnych w Kanadzie te w Quebecu są o tyle ważne, że tylko w tej prowincji działają partie o charakterze separatystycznym. Uprawnionych do głosowania w Quebecu było prawie 5 mln osób, z czego w okresie przed dniem wyborów swoje głosy oddało 900 tys. osób (kanadyjskie prawo umożliwia głosowanie przed dniem wyborów). Jak we wtorek podawały media, do południa czasu lokalnego głosowało łącznie 25 proc. wyborców, wliczając w to wcześniej oddane głosy. Do ostatniej chwili ważyły się losy potencjalnych zwycięzców wyborów, ponieważ w sondażach aż 10 proc. badanych w dniach tuż przed wyborami nie wiedziało czy będą głosować, zaś ponad 20 proc. z tych, którzy chcieli głosować przyznawało, że mogą zmienić swoje preferencje wyborcze w chwili głosowania. Drugie miejsce w parlamencie zajmą rządzący dotychczas Liberałowie (46 miejsc). Do parlamentu wejdą też neutralna obecnie w sprawie separatystycznych tendencji Coalition avenir Quebec (CAQ), z 19 mandatami, i separatystyczny Quebec Solidaire (2 miejsca). Z względu na zwycięstwo PQ, której szefową jest Pauline Marois, pierwszy raz w Quebecu premierem prowincji będzie kobieta. Obecnie w Kanadzie trzy prowincje mają kobiety premierów - Alberta, Kolumbia Brytyjska oraz Nowa Fundlandia i Labrador, a także terytorium - Nunavut. Sprawa oddzielenia się Quebecu powróciła w czasie kampanii wyborczej, w wypowiedziach przedstawicieli Parti Quebeckiej, tradycyjnie separatystycznej. Równolegle PQ zajmowała się sprawami wzmocnienia pozycji języka francuskiego i kultury frankofońskiej oraz wzmocnienia uprawnień rządu prowincji. Walcząca o utrzymanie władzy kolejną kadencję Partia Liberalna i premier Jean Charest koncentrowali się na kwestiach gospodarczych. CAQ prowadziła kampanię pod hasłem walki z korupcją. Quebec stawia na swoją odrębność kulturową, zaś niektóre ugrupowania polityczne, mimo przegranego referendum z 1995 r. w sprawie secesji, nadal powracają do kwestii utworzenia odrębnego państwa. Mieszkańcy "La Belle Province" są i tak traktowani na specjalnych prawach, bo uchwała Izby Gmin kanadyjskiego parlamentu z 2007 r. uznała, że "Quebekczycy tworzą naród w ramach Kanady". To częściowo zaspokojone jedno z dawnych żądań PQ - secesjonistyczna partia od kilkudziesięciu lat domagała się, by konstytucja kanadyjska uznawała istnienie Kanady dwóch narodów - jednego o języku angielskim, a drugiego - francuskim. Ponieważ konstytucja kanadyjska z 1982 r. nie zawierała tego zapisu, Quebec nie chciał jej ratyfikować. Jednak w ostatnich wyborach federalnych, w maju ub.roku Blok Quebecki, który jest federalnym odpowiednikiem PQ, mocno akcentujący odrębność frankofońskiej prowincji, poniósł historyczną porażkę. Do parlamentu federalnego partia wprowadziła zaledwie 3 deputowanych, a jej wyborców przejęła lewicowa NDP (Nowa Partia Demokratyczna). Obecnie specjaliści cytowani w mediach zwracali uwagę, że choć kwestie secesji Quebecu powróciły podczas kampanii wyborczej, to jednak na sam koniec liderka PQ przyznała, że próba przeprowadzenia kolejnego referendum w sprawie oddzielenia się prowincji może być skazana z góry na porażkę, ponieważ tylko niewielka część mieszkańców Quebecu rzeczywiście chciałaby przejść całą legislacyjną ścieżkę prowadzącą do secesji. Poza pięcioma najważniejszymi partiami w wyborach do parlamentu Quebecu startowali kandydaci 15 innych ugrupowań. Wybory odbywały się w nastrojach, na które duży wpływ mają trwające od wielu miesięcy protesty studentom przeciwko podwyżkom czesnego. Tak istotny dla Quebecu język francuski jest jednym z dwóch oficjalnych języków Kanady, ale mówi nim tylko ok. 22 proc. mieszkańców (anglofonów jest prawie 58 proc., a osób dwujęzycznych - ok. 17 proc.). Ponad 85 proc. kanadyjskich frankofonów mieszka w prowincji Quebec.