Konserwatywna Partia Kanady (CPC) Harpera zwyciężyła w wyborach w styczniu 2006 r., lecz zdobyła tylko 124 mandaty w 308-miejscowym parlamencie. Ponieważ żadna z opozycyjnych partii nie stanowiła dla niej naturalnego sojusznika, utworzyła rząd mniejszościowy. Analitycy od początku wróżyli szybki upadek tego gabinetu, lecz dzięki milczącemu przyzwoleniu Partii Liberalnej Kanady (LPC), konserwatystom do niedawna udawało się rządzić. Gdy współpraca obu partii uległa pogorszeniu, pojawiły się pogłoski, że w Kanadzie dojdzie do czwartych wyborów parlamentarnych w ciągu ośmiu lat. Harper zapowiedział wówczas, że spotka się z przywódcami opozycji, a jeśli nie będą zainteresowani kooperacją, w nadchodzącym tygodniu rozwiąże rząd i na 14 października rozpisze wybory. Tymczasem Jack Layton, szef Nowej Partii Demokratycznej (NDP) po spotkaniu z premierem powiedział, że nadal nie ma do rządu zaufania. Jak zaznaczył, sam Harper przyznał, że nie dostrzega między ich ugrupowaniami żadnej wspólnej płaszczyzny. Podobne przekonanie premier wyniósł z piątkowych negocjacji z liderem Bloku Quebeckiego Gilles'em Duceppe - powiedział Teneycke. Natomiast ze strony przywódcy LPC Stephane'a Diona, z którym spotkanie zaplanowano dopiero na 9. września, premier nie oczekuje chęci do współpracy - dodał rzecznik. - Przedterminowe wybory wydają się obecnie bardziej prawdopodobne, niż przed tymi spotkaniami - ocenił Teneycke. Opublikowane w sobotę wyniki sondażu wskazują, że gdyby wybory odbywały się dziś, przypuszczalnie znów powstałby gabinet mniejszościowy. Konserwatyści otrzymaliby 33 proc. głosów, liberałowie 31 proc., NDP 16 proc., a Zieloni 10 proc.