Od wyborów, w których wygrała Partia Liberalna Kanady (LPC) premiera Justina Trudeau, dwie zachodnie prowincje kraju - Alberta i Saskatchewan - ustawicznie podkreślają, że chcą "zredefiniować swoje miejsce w kanadyjskiej konfederacji", jak to określił konserwatywny premier Alberty Jason Kenney. Konserwatywny premier Saskatchewan Scott Moe zapewniał w poniedziałek, że "dyskusja o separacji trwa". W mediach społecznościowych funkcjonuje hasztag #wexit (od słów "West" i "exit", czyli "zachód" i "wyjście, wystąpienie"), a zwolennicy separacji znaleźli platformę do dyskusji na stronie internetowej VoteWexit.com. Na dyskusję o "secesji" Alberty i Saskatchewan zareagowali w końcu rdzenni mieszkańcy Kanady, zajmując w niej stanowisko pozwalające postrzegać ich jako gwarantów stabilności. Cytowany przez portal publicznego nadawcy radiowo-telewizyjnego CBC szef największej indiańskiej organizacji Assembly of First Nations Perry Bellegarde przypomniał w środę, że separatyści muszą pamiętać o prawach Indian, którzy w traktatach przekazywali swoje tereny w zarząd Korony, czyli państwa, w zamian m.in. za opiekę zdrowotną i edukację. "Mamy przysługujące nam prawa, mamy prawa traktatowe, to są międzynarodowe porozumienia z Koroną" - powiedział Bellegarde. Mark Arcand z rady plemion Saskatoon powiedział wprost: "Prowincja Saskatchewan czy prowincja Alberta nie mają żadnej władzy, by decydować o separacji". 11 traktatów Na przełomie XIX i XX w. Korona Brytyjska, by uregulować kwestię osadnictwa, podpisała 11 traktatów z plemionami indiańskimi z terenów między zachodnim Ontario aż po Kolumbię Brytyjską i tereny północnej Kanady. Choć zobowiązania Korony nie były respektowane, a Indianie przeżyli dziesięciolecia, które określają jako "kulturowe ludobójstwo", to dziś plemiona rdzennych mieszkańców świadomie powołują się na prawa zagwarantowane im ponad 100 lat temu właśnie w traktatach. Traktaty są m.in. dowodem na to, kto jest rzeczywistym właścicielem ziem Kanady. To fundamentalna zmiana w porównaniu np. z 1995 r., gdy podczas referendum w sprawie secesji Quebec nikt ich nie pytał o zdanie. Część przedstawicieli Indian zwraca też uwagę, że "zachodni separatyzm" to często przykrywka dla antyindiańskich i rasistowskich ruchów i postaw. Za akcją stoi skrajna prawica? Miesięcznik "Vice" opublikował w środę artykuł, w którym opisano związki zwolenników wexitu ze skrajną prawicą. "Dwaj główni organizatorzy wexitu, kampanii wzywającej do secesji prowincji Prerii Kanadyjskich, mają bogatą historię rozpowszechniania skrajnie prawicowych i antymuzułmańskich teorii spiskowych" - napisał dziennikarz gazety Steven Zhou. Liberałom Trudeau zarzucali oni m.in. prowadzenie polityki imigracyjnej, która ma "zniszczyć białą, anglosaksońską rasę". CTV News podała, opierając się na raporcie firmy H+K Strategies, że temat wexitu został w mediach społecznościowych sztucznie podbity przez boty oraz że fałszywe konta na Twitterze były odpowiedzialne za 28 proc. wszystkich tweetów na temat secesji Alberty. W tle przemysł naftowy Rządzący w tej prowincji konserwatyści stawiają na rozwój wydobycia ropy naftowej. Alberta domaga się budowy nowych rurociągów, ale przeciwni ich budowie są zarówno mieszkańcy Kolumbii Brytyjskiej, przez której tereny taki rurociąg musiałby przebiegać w drodze nad Pacyfik, jak i mieszkańcy Quebecu, przez który rurociąg biegłby w drodze na wybrzeże Atlantyku. Pewnym symbolicznym wydarzeniem w ostatnich dniach było zamknięcie, po 154 latach działalności, VanTuyl and Fairbank Heavy Hardware - najstarszej firmy w ontaryjskim mieście Petrolia. 12 km od tego miasta, w Oil Springs, zbudowano w 1858 r. działający do dziś i pierwszy w Ameryce Północnej szyb naftowy. Sklep żelazny VanTuyl and Fairbank oferował m.in. wyposażenie dla górników naftowych, a z eksperckich usług pracowników z Oil Springs korzystano na całym świecie - także w Polsce. Z Toronto Anna Lach