Kanada od lat przyjmuje co roku ok. 250 tys. imigrantów, z których 85 proc. uzyskuje kanadyjskie obywatelstwo. Jakość życia oraz otwartość społeczeństwa zachęcają. Widać to także w zewnętrznych ocenach - w najnowszym rankingu "The Economist" wśród 10 miast (na 140) najlepszych do życia są trzy kanadyjskie: Vancouver (3. miejsce), Toronto (4. miejsce) i Calgary (5. miejsce ex aequo z Adelaide w Australii). W ciągu minionych 10 lat z prawa do uzyskania obywatelstwa skorzystało 1,9 mln osób. Tylko w tym roku, jak podał rząd, obywatelstwo uzyskało 150 tys. osób.Stosunkowo łatwe procedury imigracyjne mogą jednak prowadzić do nadużyć. Dziennik "The Star" opublikował artykuł napisany na podstawie dokumentów z prac rządu (można takie uzyskać na podstawie przepisów o prawie do informacji), dotyczących planów likwidacji automatycznego uzyskania obywatelstwa przez dzieci rodziców niebędących Kanadyjczykami, tylko na podstawie urodzenia się w Kanadzie. Jak wynika z danych statystycznych, sprawa może dotyczyć 0,14 proc. dzieci z 360 tys. rodzących się co roku w Kanadzie - zatem ok. 500 przypadków rocznie. Rząd argumentuje, że istnieje zjawisko "turystyki urodzeniowej". Kanada i Stany Zjednoczone są krajami, w których sam fakt urodzenia się na ich terytorium, niezależnie od obywatelstwa rodziców, uprawnia dziecko po osiągnięciu 18. roku życia do uzyskania obywatelstwa. Rząd dowodzi, że co roku są przypadki kobiet w ciąży, m.in. z Nigerii, które specjalnie rodzą dzieci w Kanadzie po to, by w przyszłości, wykorzystując procedury imigracyjne, dzieci mogły zapewnić rodzinie przyjazd do zamożnej Kanady. Nie jest to pierwsza przymiarka do planów likwidacji prawa ziemi. Przed obecnymi pracami konserwatywnego rządu podobne pomysły w latach 90. miał rząd liberałów, jednak ze względu na sprzeciw opinii publicznej zaniechano ich realizacji. Obecnie na przeszkodzie mogą stanąć bardzo wysokie koszty zmian systemów rejestracji urodzin - prowadzą je prowincje, nie ma centralnej bazy danych. Duże zmiany dotyczące obywatelstwa zaczęły wchodzić w życie zaledwie kilka tygodni temu. I tak na przykład dotychczas od osób, które składały wniosek o przyznanie obywatelstwa, wymagano, by do chwili wniosku mieszkały przez trzy lata (w ciągu czterech lat) w Kanadzie. Obecnie wymagany czas zamieszkania wynosi cztery lata (w ciągu sześciu). Pojawił się też wymóg, by osoby posiadające prawo stałego pobytu przed złożeniem wniosku o obywatelstwo musiały przynajmniej przez 183 dni w roku przebywać w Kanadzie; zlikwidowano możliwość wliczania do czasu pobytu okresu sprzed uzyskania pobytu stałego. Od przyszłego obywatela wymagać się też będzie udowodnienia zamiaru pozostania na stałe. Powiększyła się też grupa ludzi, którzy muszą zdać specjalny egzamin. Będzie on wymagany dla grupy wiekowej 14-64 lata (przedtem 18 do 54 lat). Kolejny nowy wymóg to obowiązek udowodnienia rozliczania się z podatków w Kanadzie. Obywatelstwo będzie natomiast łatwiejsze do uzyskania dla osób z prawem pobytu służących w kanadyjskiej armii. Rząd twierdzi jednak, że suma wprowadzanych zmian skutkuje szybszym przetwarzaniem wniosków - o ile jeszcze dwa lata temu przeciętny czas oczekiwania na egzamin wynosił 21 miesięcy to na przełomie 2015 i 2016 roku okres ten ma się skrócić do roku. Media zwracały uwagę, że konserwatywny rząd postrzega obywatelstwo jako przywilej, a nie jako prawo. Takie jest zresztą stanowisko ministerstwa ds. obywatelstwa. Cytowany przez "The Star" rzecznik resortu podkreślił, że "kanadyjskie obywatelstwo to zaszczyt i przywilej".