"Widzieliście w USA, w Europie Zachodniej, jak superdemokratyczne państwa potraktowały protestujących. Główne zadanie państwowych struktur bezpieczeństwa to utrzymanie w kraju stabilności, praworządności i porządku" - powiedział przywódca podczas narady. Poświęcono ją, jak powiedział, przeprowadzeniu kampanii wyborczej i wyborów prezydenckich. Zarzuty pod adresem przeciwników Łukaszenka skrytykował swoich oponentów politycznych. "Dopiero trzy tygodnie temu zaczęła się kampania, a my już widzimy, że nie wszyscy kandydaci na kandydatów zamierzają przejść tę drogę w sposób cywilizowany. Pełno przypadków łamania prawa, mało tego - norm etycznych. Widzimy obrażanie, ataki na władzę. Są i tacy, którzy uważają, że dla osiągnięcia celu dobre są wszystkie metody" - mówił prezydent, cytowany przez agencję BiełTA. Swoim przeciwnikom zarzucił również populizm i niczym niepodparte obietnice. Według Łukaszenki, niedopuszczalne jest przekształcenie zbierania podpisów poparcia w czasie legalnych pikiet wyborczych "w nielegalne mitingi, akcje masowe ze złamaniem wszystkich wyobrażalnych i niewyobrażalnych zasad moralnych". Jego zdaniem, łamanie prawa może "drogo kosztować". Wezwał szefów resortów siłowych, by nie dopuścili do łamania prawa. "Wiecie, jak podobna sytuacja rozwijała się na Ukrainie. Dlatego: prawo i jeszcze raz prawo" - oświadczył. "Najpierw przedstawiciele szeregu grup inicjatywnych (komitetów wyborczych) nadużywają prawa do organizowania pikiet w celu rozhuśtania sytuacji w kraju i destabilizacji, a potem utworzą drużyny i grupy bojowników, którzy - niewykluczone - zechcą zorganizować bitwę na placu. Oni do tego wzywają ludzi. Wszyscy się dziwią (i pytają), co Łukaszenka odpowie. Odpowiedź będzie jedna, doskonale to wiecie" - zapowiedział szef państwa. Według prezydenta, "wydarzenia rozwijają się według przygotowanego wcześniej scenariusza, a ich uczestnicy to zaledwie wykonawcy poleceń ludzi z pieniędzmi". Pikiety i zbiórki podpisów W ciągu ostatnich trzech tygodni organizowane były pikiety wyborcze i zbiórka podpisów poparcia kandydatów. Media niezależne, np. portal Naviny.by, uważają liczną obecność Białorusinów na tych spotkaniach za "wotum nieufności" wobec obecnego prezydenta i dowód, że niezadowolenie społeczne i nastroje protestu są wysokie. Kilkudziesięciu aktywistów zostało w ostatnim czasie zatrzymanych właśnie pod zarzutem udziału w nielegalnych akcjach. Część z nich już otrzymała kary grzywny i aresztu. Nowe postacie na białoruskiej scenie politycznej W ciągu zaledwie miesiąca na białoruskiej scenie politycznej pojawiły się nowe postaci, które ogniskują uwagę społeczną. Są to przede wszystkim: znany również wcześniej ze swojego wideobloga Siarhiej Cichanouski, bankier Wiktar Babaryka oraz urzędnik i biznesmen Waler Capkała. Cichanouski został 29 grudnia ub.r. zatrzymany pod pretekstem organizowania nielegalnych akcji masowych i rzekomej napaści na milicjanta. Wszczęto wobec niego sprawę karną. Sztab wyborczy zarejestrowała jego żona Swiatłana Cichanouska, która stała się bohaterką kampanii niejako w zastępstwie męża. Warunkiem startu w wyborach jest uzyskanie 100 tys. podpisów i rejestracja przez Centralną Komisję Wyborczą. Sztab Babaryki ma już zebranych ponad 200 tys. podpisów. Grupa Capkały ogłosiła, że ma ich już 120 tys. Urzędujący prezydent zebrał już z kolei milion podpisów poparcia. Wybory odbędą się 9 sierpnia. Zbieranie podpisów ma potrwać do 19 czerwca. Z Mińska Justyna Prus