Mężczyzna zatrzymał się 2 miesiące temu w hotelu Marriott w Knoxville (USA). Przebywający na służbowej delegacji biznesmen myślał, że po zainstalowanej w łazience lampie chodzi jakiś robak. Próbował go usunąć, a wtedy zauważył, że to otwór z umieszczonymi głębiej przewodami i obiektywem niewielkiej kamery. Kamera połączona była z włącznikiem światła. Uruchamiała się zawsze, ilekroć gość hotelu wchodził do łazienki. Sprawą zajęła się lokalna policja, a dwa dni temu do sądu trafił pozew. Oprócz odszkodowania, biznesmen domaga się także zwrotu kasety z nagraniem z jego łazienki. 27-letni Amerykanin skarży się, że incydent doprowadził go niemal do paranoi: - Centymetr po centymetrze sprawdzam teraz pokój w każdym hotelu, w którym się zatrzymuję. Znienawidziłem podróże, a moja praca wymaga częstych wyjazdów - twierdzi. Rzeczniczka Marriotta zapewniła, że jej firma bardzo dba o prywatność swych gości i wyraziła przekonanie, że kamerę zainstalował najprawdopodobniej któryś z pracowników hotelu "dla własnej przyjemności".