Premier nazwał poniedziałkowe wydarzenia "największą tragedią", jaka dotknęła kraj od rządów Czerwonych Khmerów w latach 70. XX wieku, które kosztowały życie ok. 2 milionów ludzi. Zapowiedział wszczęcie śledztwa, mającego ustalić przyczyny katastrofy. Hun Sen wezwał także obywateli do zachowania spokoju i wykluczył, by powodem tragedii był zamach terrorystyczny. Premier ogłosił, że środa będzie dniem żałoby narodowej. Zdaniem państwowej telewizji większość zabitych stanowią kobiety, których było co najmniej 240. Bilans może wzrosnąć, ponieważ wielu rannych jest w ciężkim stanie, a lokalne szpitale są przepełnione. Do tragedii na moście w Phnom Penh, łączącym miasto z małą wysepką Koh Pich na rzece Mekong, doszło ostatniego dnia trzydniowych obchodów święta wody. Według świadków tłum wpadł w panikę, gdy z powodu ścisku kilka osób straciło przytomność. Inne źródła informują, że na moście doszło do przypadków porażenia prądem. Większość ofiar utonęła, część zostało stratowanych - powiedzieli agencji Reutera świadkowie. Karetki przez kilka godzin przewoziły poszkodowanych do szpitali. Bilans ofiar śmiertelnych rósł z minuty na minutę. Przed miejskimi szpitalami zgromadziły się tłumy ludzi, którzy czekają na informacje o swoich bliskich. Władze oceniają, że obchody w stolicy, których główną atrakcją jest tradycyjny wyścig łodzi na Mekongu, mogły przyciągnąć ok. 2 milionów ludzi. Obchodzone co roku święto wody wiąże się ze zjawiskiem odwrócenia biegu rzeki Tonle Sap, która łączy jezioro o tej samej nazwie z Mekongiem; w czasie pory deszczowej jezioro powiększa się kilkakrotnie. Zazwyczaj święto przypada w listopadzie.