Szczyt poprzedziło spotkanie przygotowawcze ministrów spraw zagranicznych 22 krajów członkowskich Ligi Arabskiej, z wyjątkiem Libii. Ministrowie zaakceptowali projekt dokumentu wzywającego kraje arabskie, które nie podpisały traktatu pokojowego z Izraelem, by "przerwały wszelkie stosunki i wszelką współpracę" z tym krajem. Do tej pory tylko dwa kraje arabskie podpisały porozumienie pokojowe z Izraelem - Egipt w 1979 i Jordania w 1994 roku. Dokument dotyczy więc bezpośrednio 5 krajów arabskich - Mauretanii, która nawiązała stosunki dyplomatyczne z Izraelem, oraz czterech innych, które zapoczątkowały proces normalizacji z państwem żydowskim. Tunezja i Maroko otwarły w Tel Awiwie biura łącznikowe, a Katar i Oman przedstawicielstwa handlowe. Na znak protestu przeciwko represjom izraelskim wobec Palestyńczyków, Oman zamknął 11 października swoje przedstawicielstwo handlowe w Tel Awiwie i izraelskie w Maskacie. Następnego dnia Maroko odwołało szefa swojego biura łącznikowego z Izraela. Szefowie państw arabskich powinni potwierdzić "suwerenność arabską i islamską nad Wschodnią Jerozolimą" i zaakceptować stworzenie "mechanizmu poparcia dla ludu palestyńskiego", co oznacza pomoc finansową przede wszystkim ze strony "państw naftowych". Tekst przygotowanego dokumentu domaga się również postawienia niektórych Izraelczyków przed trybunałem międzynarodowym i powołania "międzynarodowej komisji śledczej" w sprawie ostatnich zamieszek. Dokument ten nie zaspokaja oczekiwań wszystkich uczestników spotkania, jest jednak zgodny z umiarkowanym stanowiskiem wielu innych krajów w tym Egiptu i Jordanii, jak też z wezwaniem Stanów Zjednoczonych, które zaapelowały, by szczyt arabski nie zrobił nic, co mogłoby powiększyć napięcie.