Minister spraw zagranicznych Egiptu, Nabil el-Arabi, w oficjalnym komunikacie oświadczył: "Izraelskie represje wobec pokojowych protestów zorganizowanych dla upamiętnienia Nakby świadczą o tym, że Izrael nie rozumie zmian, jakie zachodzą w regionie, zmian, które nie są dalekie narodowi palestyńskiemu". El-Arabi, który został w niedzielę wybrany na kolejnego sekretarza generalnego Ligi Arabskiej, ostrzegł Izrael przed konsekwencjami użycia przemocy wobec demonstrantów. Obciążył Izrael odpowiedzialnością za pogorszenie się sytuacji na terytoriach palestyńskich i wezwał Tel Awiw, aby pokojowe protesty traktował zgodnie z prawami międzynarodowymi i ludzkimi. Rząd syryjski w komunikacie, przekazanym przez agencję prasową SANA ,użył na określenie izraelskich represji wobec uczestników niedzielnych demonstracji na Wzgórzach Golan sformułowania "zbrodnicze czyny". "Izrael powinien ponieść pełną odpowiedzialność za swe poczynania" - czytamy w komunikacie. Według doniesień agencyjnych kilkunastu spośród uczestników obchodów Nakby zginęło od kul żołnierzy izraelskich, a ponad 130 zostało rannych. Agencja AFP w depeszy podsumowującej wydarzenia na granicach Izraela z Syrią, Libią i Strefą Gazy pisze o "bezprecedensowej przemocy". "Były to najpoważniejsze incydenty graniczne między dwoma krajami od czasu wojny izraelsko-arabskiej w 1973 roku" - ocenia. Premier Izraela, Benjamin Netanjahu, podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami w Jerozolimie oświadczył, że bierze na siebie całą odpowiedzialność za decyzję otwarcia ognia do palestyńskich demonstrantów. Netanjahu dodał, że w jednym z przypadków demonstranci próbowali w ponad sto osób przekroczyć granicę lub de facto ją przekroczyli, robiąc wyrwy w ogrodzeniu.