Zapowiadając walkę "do ostatniej kropli" krwi, wezwał armię i policję do ponownego przejęcia kontroli nad sytuacją, grożąc wszystkim uzbrojonym manifestantom karą śmierci. W ponadgodzinnym przemówieniu, podczas którego krzyczał i walił pięścią w pulpit, oświadczył, że jest libijskim wojownikiem, który przyniósł Libijczykom chwałę, i że umrze jako męczennik. "Muammar Kadafi nie może ustąpić" - Muammar Kadafi nie piastuje oficjalnego stanowiska, z którego mógłby ustąpić. Muammar Kadafi jest przywódcą rewolucji, co jest jednoznaczne z poświęceniem do ostatnich dni. To mój kraj, kraj moich rodziców i przodków - powiedział. Zapewnił, że nie ma nic przeciwko temu, by naród miał nową konstytucję i nowe prawa. Według niego nowa republika może narodzić się choćby jutro. - Libijczycy mają swobodę, bo władza jest w rękach ludu - dodał. - Ale pokojowe protesty to jedno, a zbrojna rebelia to drugie - podkreślił. O wywołanie zamieszek obwinił młodzież, która jego zdaniem kopiuje wydarzenia w innych państwach arabskich. Demonstrantom zarzucił, że zostali otumanieni narkotykami i przekupieni przez "małą, chorą grupę", by atakować policję i budynki rządowe. Według niego, chcą oni przeobrazić Libię w państwo islamskie. "Bo będzie jatka..." Kadafi wezwał swoich zwolenników, by w środę wyszli na ulice i przejęli je od protestujących. - Wszyscy młodzi powinni utworzyć jutro komitety obrony rewolucji: będą chronić dróg, mostów i lotnisk(...). Naród libijski powinien przejąć kontrolę nad Libią - oznajmił. Oświadczył, że jeszcze nie użył siły, ale w razie potrzeby to zrobi. - Złóżcie broń natychmiast, bo inaczej będzie jatka - zaapelował do manifestantów. - Żadnemu głupcowi nie uda się podzielić naszego kraju na kawałki - powiedział, grożąc "oczyszczeniem (kraju) dom po domu". Arabskim mediom zarzucił zaś, że chcą pokazać Libię w złym świetle. Gdy Kadafi zakończył przemówienie, ucałowało go kilkunastu zwolenników. Następnie wsiadł do samochodu i odjechał. Minister przeciw Kadafiemu Minister bezpieczeństwa publicznego Libii Abd al-Fatah al-Junis Ubejdi wypowiedział posłuszeństwo Muammarowi Kadafiemu i zadeklarował poparcie dla "rewolucji 17 lutego" - poinformowała telewizja Al-Dżazira. Nadała ona amatorskie nagranie wideo, na którym siedzący przy swoim biurku Ubejdi odczytuje oświadczenie. Minister wezwał również wojsko, by przyłączyło się do narodu i jego "uzasadnionych żądań". - Ogłaszam, iż porzuciłem wszystkie swoje obowiązki w odpowiedzi na rewolucję 17 lutego, kierując się moim zupełnym przekonaniem i słusznością jej dążeń. Wzywam libijska armię, by służyła narodowi i wsparła rewolucję 17 lutego - powiedział Ubejdi. Trzysta ofiar Telewizja Al-Dżazira poinformowała, że po zakończeniu przemówienia Kadafiego doszło do starć między manifestantami i siłami porządkowymi oraz intensywnej wymiany ognia w centrum Trypolisu. Według Al-Dżaziry do starć doszło w dzielnicy Bin Aszur oraz w alei Jumhurija w centrum miasta. Podczas przemówienia, w którym Kadafi zagroził represjami podobnymi do tych z Placu Tiananmen oraz karą śmierci dla wszystkich uzbrojonych manifestantów, demonstranci wznosili okrzyki i rzucali butami w ekran z jego podobizną - podała Al-Dżazira. W zamieszkach, które towarzyszyły rewolcie w Libii, śmierć poniosło 300 osób: 242 cywilów i 58 żołnierzy - poinformowano we wtorek wieczorem oficjalnie przed konferencją prasową Seifa al-Islama, syna libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego. Według tych danych, najwięcej ofiar śmiertelnych było w Bengazi, drugim pod względem wielkości mieście kraju (104 cywilów i 10 żołnierzy). W mieście Al-Baida zginęło 63 cywilów i 10 wojskowych a w Dernie 29 cywilów i 36 wojskowych. Były to pierwsze oficjalne dane dotyczące ofiar rewolty, która rozpoczęła się w Libii tydzień temu. Podała je telewizja państwowa Al-Libya, której działalność zainaugurował w 2008 r.Seif al-Islam. Natomiast według organizacji Human Rights Watch (HRW), powołującej się na źródła medyczne, w stolicy kraju Trypolisie zginęły od niedzieli co najmniej 62 osoby.