Rzecznik rządu Jan Dziedziczak powiedział, że w Berlinie na temat armii europejskiej nie było ani słowa. Później sam premier pytany czy podczas poniedziałkowej rozmowy z kanclerz Niemiec Angelą Merkel przedstawił koncepcję utworzenia "euroarmii", powiedział dziennikarzom, że nie było o niczym takim mowy. - To jest jedna z tych dziwnych informacji, które ostatnio uzyskałem. Byłem w trakcie tych rozmów, w przeciwieństwie do autorów tych sensacji. Nie było o tym mowy; nie było o niczym takim mowy - oświadczył premier na piątkowej konferencji prasowej. J.Kaczyński podkreślił, że już podczas czwartkowej konferencji prasowej "mówił o bezradności wobec fali plotek i całkowicie nieprawdziwych informacji z różnych dziedzin". Jak powiedział, "ciągle je musi prostować, przy czym prostuje może jedną na pięćdziesiąt". - Nie ma dnia, aby iluś takich informacji nie było; bardzo różnych odmian; to jest nieustanne i nawet nie wiem skąd to się bierze - dodał. Według piątkowej "Gazety Wyborczej" przedstawił swą koncepcję euroarmii w poniedziałek, gdy kanclerz zapytała go o przyszłość konstytucji europejskiej. Potwierdził to "GW" jeden z rzeczników niemieckiego rządu Rudiger Petz. Premier podkreślił, że w konstytucji powinien być zapis o europejskich siłach zbrojnych i dodał, jak je sobie wyobraża. Według Jarosława Kaczyńskiego armia miałaby liczyć 100 tys. żołnierzy, jej zwierzchnikiem byłby przewodniczący Komisji Europejskiej, a jednostki operacyjnie podporządkowane byłyby Kwaterze Głównej . - Niemcy osłupieli, słysząc tę ostatnią propozycję. Po prostu nie mogli uwierzyć, że w sprawach Europy polscy politycy wykazują taką ignorancję - twierdzi informator gazety. Dlaczego Niemcy mówią o ignorancji? Zdaniem Berlina Jarosław Kaczyński, proponując całkowite podporządkowanie europejskich sił Sojuszowi, czyli faktycznie Amerykanom, wypacza sens tworzenia unijnej armii. - NATO przeżywa kryzys, bo formuła paktu obronnego się wyczerpała i dlatego Europa potrzebuje własnego wojska choćby po to, by liczyć się na światowej scenie. Poza tym dlaczego Kaczyński chce unijnej armii, a unijnej polityce zagranicznej mówi "nie"? Bez tego o armii nie ma co myśleć - mówi Kai Olaf Lang, analityk z fundacji Nauka i Polityka. Zdaniem niemieckiego dyplomaty, z którym w czwartek rozmawiała "GW", propozycja Jarosława Kaczyńskiego jest nie do zrealizowania także dlatego, że część krajów UE nie należy do NATO (np. neutralne Finlandia i Szwecja). Francuzi, których wojska nie podlegają NATO nie chcą słyszeć o podporządkowaniu swoich sił Amerykanom. Podobnie uważają Belgowie. - Rzucając takie propozycje, Kaczyński szkodzi powstaniu wspólnej armii - mówi jeden z dyplomatów.