Kilkadziesiąt osób zaginęło. Ekipy ratunkowe próbują dotrzeć do całkowicie odciętych od świata rejonów, gdzie woda i silny wiatr zniszczyły drogi i mosty. Najwięcej ofiar śmiertelnych żywioł spowodował w Gwatemali. Według oficjalnych danych, wskutek wywołanych ulewnymi deszczami lawin błotnych zginęły tam 123 osoby, a 90 zaginęło. W departamencie Chimaltenango, na zachód od miasta Gwatemala, stolicy kraju, pod zwałami błota znalazło się kilkanaście gmin zamieszkanych przez Indian; zginęło około 60 osób - powiedział gubernator Eric de Leon. Według niego, właściwie cała prowincja została zalana. - Mieszkańcy potrzebują wody, jedzenia, ubrań, koców, a przede wszystkim pieniędzy - podkreślił. W Gwatemali zagrożenie powodziowe wzrosło z powodu erupcji wulkanu Pacaya, 40 km na południe od stolicy. Wyrzucany przez niego pył może bowiem zatykać systemy kanalizacyjne. W sumie w całym kraju ewakuowano około 110 tysięcy ludzi. Tysiące musiało również opuścić swoje domy w sąsiednim Hondurasie, gdzie z powodu szalejącej burzy zginęło 17 osób. Meteorolodzy przewidują jeszcze trzy dni opadów. W Salwadorze ewakuowano 11 tysięcy mieszkańców. Według oficjalnych danych zginęło 10 osób, a dwie zaginęły. Na około 95 proc. dróg krajowych zeszły lawiny błotne, lecz większość jest otwarta; 176 mostów uległo uszkodzeniu. Uchodząca do Pacyfiku rzeka Lempa wyszła z brzegów, zalewając co najmniej 20 wiosek, w wyniku czego ucierpiało około 6 tysięcy ludzi. Wezbrana rzeka Acelhuate wciąż grozi zalaniem stołecznego San Salvadoru.