- Rosja potrzebowała (na Ukrainie) prorosyjskiego przywódcy. Interesy narodowe zostały wymienione na interesy polityczne - powiedział Juszczenko sugerując, że w 2009 r. to właśnie Tymoszenko zaproponowała Rosjanom wyższą stawkę za gaz dla Ukrainy w zamian za poparcie Moskwy dla jej kandydatury w wyborach prezydenckich na Ukrainie na początku 2010 r. Były prezydent, który od lat traktuje Tymoszenko jako swego głównego wroga wyjaśnił następnie, że premier Rosji Władimir Putin gotów był przystać na niższą cenę gazu, niż ta, która znalazła się w kontrakcie zawartym przez byłą premier Ukrainy. - Cytuję słowa Putina: "osobiście zaproponowałem pani premier Ukrainy: proszę przyjechać i podpisać kontrakt po 250 dolarów za tysiąc metrów sześciennych gazu, a my damy wam (Ukrainie) prawo reeksportu (gazu)." Niestety, Tymoszenko odmówiła - podkreślił Juszczenko. Były prezydent zaproponował, by sąd, który rozpatruje sprawę Tymoszenko, wezwał jako świadków Putina i szefa rosyjskiego Gazpromu, Aleksieja Millera, jednak propozycja ta nie została zaakceptowana. Gdy Juszczenko skończył odpowiadać na pytania oskarżycieli, sąd udzielił prawa głosu Tymoszenko. Była premier niespodziewanie oświadczyła, że z tego prawa nie skorzysta. - Nie będę zadawać pytań (Juszczence), bo nie chcę, by doszło tutaj do sądu nad pomarańczową rewolucją. Nie chcę wyjaśniania stosunków między prezydentem (Juszczenką) a premierem (Tymoszenko), którzy w 2004 r. stali ramię w ramię na Majdanie (placu Niepodległości w Kijowie, gdzie rozgrywały się główne wydarzenia pomarańczowej rewolucji) - oznajmiła Tymoszenko. Gdy były prezydent Ukrainy po złożeniu zeznań opuszczał sąd, w jego stronę poleciały jajka, rzucane przez zgromadzonych tam zwolenników byłej premier. "Hańba!" - wykrzykiwali oni pod adresem Juszczenki. W 2008 roku Ukraina płaciła 179,5 USD za 1000 metrów sześciennych rosyjskiego gazu. Po rosyjsko-ukraińskim konflikcie gazowym na przełomie 2008 i 2009 roku Tymoszenko porozumiała się z Putinem, że cena błękitnego paliwa dla Ukrainy wyniesie 450 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Obecne władze Ukrainy uważają tę umowę za niekorzystną i zarzucają Tymoszenko, że godząc się na warunki Rosjan działała ona na szkodę państwa. Była premier, która przebywa obecnie w areszcie śledczym jest przekonana, że jej proces ma podłoże polityczne, a celem władz jest wyrugowanie jej z polityki.