Decyzję o rozwiązaniu Rady Najwyższej (parlamentu) Juszczenko podjął dzień wcześniej, o czym poinformował w orędziu telewizyjnym. Szef państwa wytłumaczył, że zmuszony jest ogłosić wcześniejsze wybory, gdyż w ciągu 30 dni od rozpadu koalicji rządowej w parlamencie Ukrainy nie powstał nowy sojusz. Poprzednia koalicja, zwana demokratyczną, a złożona z Bloku premier Julii Tymoszenko i prezydenckiego bloku Nasza Ukraina- Ludowa Samoobrona, rozpadła się na początku września. Przyczyną była - jak to określił prezydent - "zmowa" Tymoszenko z prorosyjską opozycją opozycją, Partią Regionów byłego premiera Wiktora Janukowycza i komunistami. Ugrupowania te w głosowaniu parlamentarnym ograniczyły kompetencje prezydenta i uprościły procedurę jego impeachmentu. Juszczenko wypomniał to szefowej rządu w wygłoszonym w środę orędziu. - Demokratyczna koalicja rozpadła się przez ambicje jednej osoby, jej żądzę władzy, w rezultacie zwycięstwa interesów osobistych nad narodowymi - oświadczył. Zdaniem obserwatorów działania Tymoszenko były zemstą za oskarżenie jej o zdradę stanu, polegającą na współpracy z Kremlem. Poszło o milczenie pani premier w sprawie sierpniowego konfliktu między Rosją a Gruzją. Otoczenie Juszczenki orzekło, że Tymoszenko nie komentuje konfliktu, zabiegając o poparcie Moskwy w zaplanowanych za półtora roku wyborach prezydenckich. Komentatorzy utrzymują też, że nowe wybory nie doprowadzą do znaczącej zmiany składu parlamentu. Ich zdaniem prezydent ogłosił je, dążąc przede wszystkim do odsunięcia Tymoszenko od władzy. Pani premier nie zadeklarowała dotychczas, czy rzeczywiście wystartuje w wyborach prezydenckich, jednak Juszczenko od dłuższego czasu traktuje ją za swą główną rywalkę w walce o pozostanie na stanowisku na drugą kadencję.