na spotkaniu z przed jej odlotem do Rosji. Prezydent przypomniał, że zgodnie z ustaleniami, zawartymi podczas jego ubiegłotygodniowej wizyty w Moskwie, ukraiński dług za dostarczony z Rosji gaz powinien być zwrócony do 14 lutego. Tymczasem, jak powiedział, ministerstwo finansów Ukrainy nie przekazało dotychczas na spłatę długów "ani kopiejki". - Oceniam to jako sabotaż - podkreślił Juszczenko. W ubiegły wtorek, po rozmowach z Juszczenką w Moskwie, prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił, że oba kraje doszły do porozumienia w sprawie współpracy w sferze gazowej w 2008 roku i kolejnych latach. Poinformował także, że Ukraina zapewniła, iż spłaci swe długi za gaz. Juszczenko zapowiedział, że Ukraina zacznie spłacać długi gazowe w czwartek, 14 lutego. Prezydent Ukrainy poinformował, że za gaz dostarczony w listopadzie i grudniu ubiegłego roku jego kraj zapłaci po cenach z 2007 roku, a nie 2008, jak - według Kijowa - chciał rosyjski Gazprom. Putin i Juszczenko poinformowali o tych uzgodnieniach kilka minut po upływie ultimatum Gazpromu wobec Kijowa. Rosyjski koncern groził, że we wtorek, 12 lutego, o godz. 18.00 czasu moskiewskiego (16.00 czasu polskiego) odetnie dostawy swojego gazu dla Ukrainy, jeśli ta nie spłaci 1,5 mld dolarów długu za dostarczone jej błękitne paliwo. Przebywający w tym samym czasie w Moskwie szef ukraińskiej państwowej kompanii gazowej Naftohazu Ołeh Dubyna ogłosił, że od 2009 roku z ukraińsko- rosyjskich stosunków gazowych wyeliminowani zostaną pośrednicy. - Mam nadzieję, że w ciągu roku rozwiążemy wszystkie problemy. Gaz będzie płynąć bezpośrednio od Gazpromu do Naftohazu - podkreślił. Informacje te potwierdził prezes Gazpromu Aleksiej Miller, według którego "powstanie zupełnie nowa struktura dostaw gazu na Ukrainę". "Przewidziane jest powołanie do życia spółki, która zajmie się sprowadzaniem gazu na terytorium Ukrainy. Gazprom i Naftohaz będą w niej mieć po 50 proc. udziałów. Ponadto powstanie spółka dystrybucyjna do handlu gazem na wewnętrznym rynku Ukrainy. Również w niej Gazprom i Naftohaz będą kontrolować po 50 proc. akcji" - podał Miller.