- Jeśli działania większości nie będą oparte na podstawach konstytucyjnych, podpiszę dekret o rozwiązaniu parlamentu - ostrzegł, przemawiając na odbywającym się w Kijowie zjeździe swej partii - Ludowego Związku Nasza Ukraina (NSNU). Zarówno prezydent jak i ukraińska opozycja nie ukrywają zaniepokojenia, związanego z podejmowanymi przez prorosyjską koalicję próbami przeciągania deputowanych opozycyjnych do obozu większościowego. Według niepotwierdzonych informacji politycy koalicji oferują opozycjonistom za zmianę barw partyjnych od 3 do 7 mln dolarów. Zdaniem Juszczenki obserwowany dziś na Ukrainie kryzys można jeszcze rozwiązać drogą dialogu i wzajemnych ustępstw. Dekret o rozwiązaniu parlamentu zostanie jednak podpisany, jeśli koalicja nie spełni kilku podstawowych postulatów szefa państwa. - Koalicja powinna zaprzestać przekupywania deputowanych opozycji, parlament powinien przyjąć ustawę o mandacie imperatywnym (mandat przedstawicielski, nakazujący wykonywanie woli wyborców; przedstawiciela można odwołać, jeśli nie wywiązuje się on ze swych zobowiązań), a Sąd Konstytucyjny nie powinien ulegać naciskom politycznym - wyjaśnił prezydent. Przemówienie prezydenta raz po raz przerywane było oklaskami delegatów zjazdu Naszej Ukrainy i okrzykami "Precz z bandą". Pod podobnymi hasłami w sobotę wieczorem w Kijowie zbierze się wiec opozycji: Naszej Ukrainy, Bloku Julii Tymoszenko oraz ruchu Ludowa Samoobrona byłego szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Jurija Łucenki. Uczestnicy akcji, która zgodnie z zapowiedziami może zgromadzić nawet 100 tys. osób, będą zachęcać prezydenta do rozwiązania parlamentu i rozpisania przedterminowych wyborów. Nie czekając na rozwój wydarzeń koalicja rządowa także ściągnęła do stolicy swych zwolenników. Są oni zwożeni do Kijowa już od wczoraj i według polityków popierających rząd premiera Wiktora Janukowycza ich liczba również może osiągnąć 100 tysięcy.