- Nie mam wątpliwości, że wraz z narodem nie dopuszczę do wybierania prezydenta w parlamencie, bo będzie to końcem niepodległości i końcem ukraińskiej demokracji - powiedział w Łuhańsku, na wschodzie kraju. Zdaniem Juszczenki takie ważne decyzje, jak likwidacja powszechnych wyborów prezydenckich czy przedłużenie kadencji parlamentu, powinny być podejmowane wyłącznie przez ogół obywateli. Ukraiński prezydent uważa, że rozmowy o powołaniu nowej koalicji, którą miałby utworzyć Blok premier Juli Tymoszenko z opozycyjną Partią Regionów Ukrainy byłego premiera Wiktora Janukowycza są "zagrożeniem dla porządku konstytucyjnego państwa". Juszczenko wyraził nadzieję, że jego uwagi usłyszy przede wszystkim Partia Regionów, ciesząca się obecnie największym poparciem społecznym. - Myślę, że partia ta powinna odczuwać odpowiedzialność za stabilizację i działanie w zgodzie z prawem, a nie płynąć z prądem przywiezionych z Moskwy awantur - podkreślił szef państwa. Zdaniem ukraińskich mediów i polityków premier Tymoszenko prowadzi z Janukowyczem tajne rozmowy o zmianach w konstytucji, które pozwoliłyby im podzielić się władzą w państwie na bardzo długi czas. Politycy ci mieli uzgodnić, że Tymoszenko pozostanie szefową rządu, a Janukowycz obejmie po Juszczence stanowisko prezydenta. Kadencja obecnego prezydenta upływa na początku przyszłego roku. Nowy szef państwa miałby być wybierany w parlamencie, a nie - jak obecnie - w wyborach powszechnych. Wprowadzenie takich zmian musiałoby być poprzedzone zmianami konstytucji. Tymoszenko i Janukowycz mieli ustalić, że powołają w tym celu wspólną koalicję parlamentarną. Według niezależnej gazety internetowej "Ukrainska Prawda" sojusz ten ma już nawet nazwę: Koalicja Jedności i Odrodzenia. Janukowycz nie skomentował dotychczas informacji o możliwości wejścia w koalicję z ugrupowaniem premier Tymoszenko. Ona sama oświadczyła, że jest zwolenniczką zjednoczenia wszystkich ukraińskich sił politycznych, które razem będą działały na rzecz rozwoju państwa.